Zobaczyła światło. I chyba ktoś klepał ją po policzku.
- Gdzie...?
- Nie podnoś się. Jesteś
osłabiona.
Pierwsze co zobaczyła, to
niewyraźny kontur babci Sophii.
Powoli odzyskiwała także czucie
w palcach stóp i rąk. Podniosła rękę do oczu i poruszała nimi.
- Co się stało?- Wychrypiała.
- Zemdlałaś, moja droga. Ale nic
ci nie jest. Pewnie jesteś osłabiona, no chyba, że jesteś w
ciąży. - Staruszka zachichotała.
- Babciu... - Usłyszała głos
Sophii. Odwróciła głowę. Dziewczyna siedziała na podłodze w
bezpiecznej odległości i pomachała jej z lekkim, pocieszającym
uśmiechem.
- Ale ze mnie mięczak. - Angel
próbowała się zaśmiać, lecz wyszedł z tego dziwny kaszel
- Dobrze, dziewczynki, ja pędzę
wyłączyć ziemniaki, mam nadzieję Angel, że masz zamiar zostać
na obiad, bo inaczej Cię stąd nie wypuszczę. - Babunia puściła
jej oczko, a Angel uśmiechnęła się do niej lekko.
- Chyba za dużo wrażeń, hm? -
Zapytała Sophia i przysunęła się odrobinę do Angel.
Dziewczyna pokazała palcami
„odrobinę”.
- Zdradzisz mi... - Sophia przełknęła
ślinę - … co ci powiedział?
- Że mnie potrzebuję. Za wszelką
cenę. - Zapadła cisza.
- Musisz jak najszybciej dołączyć
do stada. - Powiedziała w końcu Sophia.- Nie ma szans.
- Angie, znasz znaczenie stwierdzenia „Za wszelką cenę”?! A powiem ci, że dla wilkołaka, mało jest wysokich cen!
- To stwierdzenie jest bezsensu, Sophio. - Angel uśmiechnęła się.
- Jesteś idiotką. - Czarnoskóra westchnęła.
- Dzięki. I będę wdzięczna,
jeżeli nie będziemy poruszać już tematu Alfy.
Sophie zacisnęła usta.
- To o czym chcesz pogadać? -
Zapytała.- Czemu Ophelia mnie tak nienawidzi? Przecież była dla mnie taka miła. - Sophia parsknęła, a Angel odwróciła głowę w jej stronę. - Co jest?
- Jesteś strasznie naiwna. Ophelia, jeżeli nie wyciągnie z tego korzyści, nie próbuje być miła dla nikogo.
- Och. - Wykrztusiła Angel. - Seth
jej kazał być dla mnie miłą, prawda?
Sophia pokiwała głową, a Angel
zazgrzytała zębami.
- Ale przyznam, że pięknie
załatwiłaś ją na pierwszym WF. - Obie wybuchnęły śmiechem. -
Myślałam, że Cię rozszarpie! Kiedy usunęli ją z boiska, prawie
się zmieniła na oczach Todda i Reynoldsa. To, że złamałaś jej
piękny nosek, był niczym. Seth go nastawił i było po sprawie.
Ale upokorzyłaś ją na oczach wszystkich. Nawet nie masz pojęcia
jak Cardoff jej tym dokucza aż do dzisiaj. - Na dźwięk imienia
Setha, zrobiło jej się odrobinę cieplej na sercu. Dopiero po
chwili zorientowała się, że wcale nie powinna się tak czuć.- I co, nienawidzi mnie przez ten mecz? - Zapytała i rozkaszlała się. Sophia poklepała ją po plecach i podała szklankę wody.
- W sumie to nie, to tylko pogłębiło
jej „uczucie”. - Sophia wzruszyła ramionami. - Przez długi
czas, to ona była najmłodsza. A wokół najmłodszego zawsze jest
najwięcej szumu i na nim skupia się cała uwaga. Odebrałaś jej
to. Nagle Seth zaczął się interesować kimś innym niż ona.
Na twarzy Angel pojawił się
słaby uśmiech. Sophia miała jej już coś powiedzieć, lecz
babunia zawołała je na łososia w śmietankowej pierzynce.
***
Kiedy ściągała kurtkę, zobaczyła tworzące się w szybkim tempie zbiorowisko przy wyjściu ze szkoły.
Zarzuciła na ramiona szarą marynarkę i wypatrzyła w tłumie Aurorę, dziewczynę z jej klasy.
- Hej, co jest? - Zapytała spinając w tym samym czasie włosy. Stanęła na palcach i zmarszczyła brwi. Choć nie była niska, jej 173 nie wystarczyło by zobaczyć o co wszystkim chodzi.
- Nie słyszałaś karetki? Podobno
jakaś dziewczyna miała zapaść. - Angel chciała zapytać o coś
jeszcze, ale z tłumu wyłoniła się panna Millington i kazała
wszystkim skierować się do klas.
Do lunchu w szkole aż huczało od
plotek. Wiadomo już, kto trafił do szpitala. Wiadomość tę,
Angel przyjęła z ogromnym zdziwieniem.
Victoria Spencer? Śnieżnobiała
wilczyca, jedna z piastunek Ophelii?
Tym razem, o matko, aż sama się
sobie dziwiła, z własnej woli postawiła tackę na stoliku przy
którym siedział Seth, czytając jakąś książkę.
- Co jest z Vicky? - Nie to, żeby
interesował ją klon Ophelii, jedynie to, czy wilkołaki mogą mieć
zapaść.
Seth powoli zamknął książkę i
ociągając się spojrzał na twarz Angel.
Złapała się na tym, że czeka aż do jej uszu napłyną słodkie fale jego ciepłego głosu. Miała ochotę palnąć się za to w głowę.
Od wypadku w dzień rozpoczęcia drugiego semestru, panowała między nimi niema umowa, że nie będą o tym wspominać. Po prostu zapomną.
Utrudniały to jedynie plotki i cała szkoła myśląca, że Angel jest ateistką, co było wręcz karygodne w katolickiej szkole.
- Dzień dobry, Angel. - Powiedział
chłopak i zaplótł dłonie na stole. Dziewczyna przekręciła
oczami.Złapała się na tym, że czeka aż do jej uszu napłyną słodkie fale jego ciepłego głosu. Miała ochotę palnąć się za to w głowę.
Od wypadku w dzień rozpoczęcia drugiego semestru, panowała między nimi niema umowa, że nie będą o tym wspominać. Po prostu zapomną.
Utrudniały to jedynie plotki i cała szkoła myśląca, że Angel jest ateistką, co było wręcz karygodne w katolickiej szkole.
- Odpowiesz mi na moje pytanie? - Zapytała zniecierpliwiona. Seth spojrzał na smukłe palce Angel wystukujące nerwowy rytm na blacie stołu.
- Jeżeli ty odpowiesz na moje. - Już miała odpyskować, ale wiedziała że do lekcji zostało już jedynie piętnaście minut, a ona była naprawdę głodna.
- Dawaj, byle szybko. - Myślała,
że chłopak się uśmiechnie. Ale nic z tego. Na jego twarzy nie
zagościła nawet iskierka triumfacji ani zadowolenia.
Jedynie powaga, która powoli
zaczynała niepokoić Angel.- Dlaczego blokujesz moje myśli? - Angel zagryzła wargę.
- Zauważyłeś.
- Trudno nie zauważyć. - Prychnął.
- Dobrze wiesz. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
- Gdyby tak było, nie oczekiwałabyś w tej chwili odpowiedzi na twoje pytanie. - Dziewczyna otworzyła usta chcąc się obronić, lecz nic nie wpadało jej do głowy.
Angel w końcu zamknęła usta i ponownie zastanowiła się nad słowami chłopaka.
Może miał rację? Może naprawdę czuje, że do nich należy?
Potrząsnęła głową. Za dużo głupich myśli, Angel.
- Gdybyś była z nami, mógłbym Cię chronić. - Powiedział chłopak cicho i nachylił się nad stołem.
Zaskoczona Angel podniosła wzrok. Seth wpatrywał się w nią ogromnymi niebieskimi oczami. Oczami wyrażający jedynie troskę. Jakby... jakby naprawdę się o nią martwił.
- Chronić? - Przełknęła ślinę, ponieważ zaschło jej w gardle. - Przed czym?
- Seth? - Oboje w tym samym momencie
podnieśli głowy. Nad nimi stała Blanca.
Wyprostowana, z idealnie ułożonymi
kasztanowymi włosami i twarzą nie wyrażającą kompletnie nic.
Angel podniosła jedną brew na widok dziewczyny. Czy naprawdę to małe usposobienie wredoty musiało im w tym momencie przeszkadzać?
- Słucham. - Powiedział chłopak, który na jej widok cofnął się do swojej poprzedniej pozycji i wyprostował jak struna. Jak gdyby Blanca przyłapała ich na jakimś niecnym uczynku.
Angel strzeliła stawami.Angel podniosła jedną brew na widok dziewczyny. Czy naprawdę to małe usposobienie wredoty musiało im w tym momencie przeszkadzać?
- Słucham. - Powiedział chłopak, który na jej widok cofnął się do swojej poprzedniej pozycji i wyprostował jak struna. Jak gdyby Blanca przyłapała ich na jakimś niecnym uczynku.
- Ophelia chce żebyś przyszedł do gabinetu. Gorzej się poczuła. - Seth momentalnie podniósł się z krzesła i ruszył bez słowa w stronę wyjścia ze stołówki.
Angel zamrugała powiekami i prychnęła.
/Dzięki Seth, jak zwykle można liczyć na twoją pomocną dłoń.
_______________________________________________
Matko, przysięgam, że w następnym rozdziale zacznie się coś dziać :)
Teraz mi wybaczcie.
Zapraszam do zakładki SPAM.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
5 komentarzy i następny rozdział.
+ Zapraszam na bloga o tematyce obróconej o 180 stopni :)
Sława to narkotyk