wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział VIII "Czuła w sobie taką moc, że mogłaby powalić dorosłego słonia"

    Wszystko w jej głowie zaczęło się mieszać. Każdy odgłos obijał się o jej czaszkę, jak piłeczka pingpongowa.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że te krzyki które tak ranią jej uszy, wydobywają się z jej gardła.
Pomimo połamanych kończyn, ciągle próbowała nimi wierzgać. Wszystkie mięśnie napięły się w tym samym momencie. Przestała się ruszać dopiero wtedy, kiedy wygięła się tak bardzo, że dało się usłyszeć głośne chrupnięcie, gdzieś w okolicach środkowych kręgów.
Zamarła. Nie umiała nic z siebie wydusić oprócz przeraźliwych skrzeków. A chciała wołać o to, żeby ktoś w końcu ją dobił.
    Ogień powoli zaczął wypalać jej wnętrzności. Skóra, choć wydawało się to niemożliwe, zaczęła swędzieć jeszcze bardziej.
Następne co czuła, to silne rozciąganie i pogrubianie się wszystkich jej kości i twarde włosy wyrastające z porów jej skóry. W rzeczywistości trwało to pewnie kilka sekund, lecz dla Angel – całą wieczność.
W kulminacyjnym momencie, usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału, a ogień który zbierał jej się cały wieczór w klatce piersiowej – wreszcie wybuchł.
I tak właśnie Angel stała na środku polany. Na czterech łapach.
- /-Seth?/ Zdziwiona rozejrzała się, ponieważ zamiast słów, z jej ust, a raczej pyska, wydobył się szczek.
- /Znajdź mnie, wilczku/ Usłyszała gdzieś za sobą. Odwróciła się prędko. Gdy tylko usłyszała śmiech, zdała sobie sprawę, że głoś chłopaka wydobywa się gdzieś z tyłu jej głowy.
Zdumiona Angel podniosła ciemną łapę do oczu. Mięciutkie czarne jak węgiel poduszki, obrośnięte dookoła futrem.
Zastrzygła uszami.
Dziwne uczucie nazywać swoje części ciała jak byłoby się psem.
Chwila.
Ona była psem.
- /Tak właściwie, jesteś bardziej spokrewniona z wilkami/ Głos znowu rozległ się w jej głowie. Czyli do tego Seth Cardoff słyszał jej myśli? Zawarczała cicho. To on ją w to wpakował.
- /Gdzie jesteś?!/ Zapytała w myślach.
- /Znajdź mnie. Wtedy może uda ci się dać mi nauczkę/ I tak jakby zniknął z jej głowy. Wylogował się z portalu o nazwie „mózg Angel”. Mruknęła cicho. Coś podpowiadało jej, że musi znaleźć go, korzystając z jej nowych możliwości.
    Zamknęła ślepia i odetchnęła głęboko. Choć zaraz tego pożałowała. Bicie przerażonych serduszek zwierząt w lesie rozsadzał jej mózg, a co dopiero huczenie sowy. Zaskomlała i otrząsnęła łbem.
    Postanowiła zdać się na powonienie. Zaciągnęła się powietrzem, co także nie należało do najlepszych przeżyć, ale i tak było odrobinę przyjemniejsze niż pęknięte bębenki uszu.
Zapachy mieszały się ze sobą i wręcz próbowały wedrzeć się do jej nozdrzy.
Czuła las, wodę z jeziora, zapach stworzonek w lesie i... jest! Błotnisty zapach wilczego runa. Wydawało jej się, że zna skądś ten zapach. 
    Otworzyła oczy. W podstawówce nosiła okulary, ale to co miała przed oczami, nie przyrównałaby do żadnego efektu HD. Pomimo, że było ciemno, ona widziała wszystko wyraźnie jak nigdy dotąd. Krawędzie wyostrzyły się, stały się aż jaskrawe. Ciągle coś przykuwało jej wzrok. To startujący ptak, to poruszający się w trawie królik.
    Wszystko tak bardzo ją przytłaczało.
    Poczuła, że błotnisty zapach się przemieszcza. Skupiła się i zaczęła nasłuchiwać. Na początku trudno było wyłowić tylko jeden dźwięk, ale kiedy w końcu się udało, bez zawahania ruszyła w pogoń.
    Chwile gonili się po lesie, ale coś jej podpowiadało, że Seth nie bierze jej za zagrożenie, że tak wolno ucieka. Kiedy powaliła go na ziemię, czuła, że nie wykorzystała nawet 50% swoich możliwości!
Zaśmiała się, co raczej przypominało pomruk wydobywający się z jej klatki piersiowej.
- /Jesteś szybka, to dobrze/ - Zamrugała. Czy to znaczyło, że Seth wcale nie dawał jej fory? - /I też bardzo silna, więc... mogłabyś zwalić się życzliwie z moich płuc?/ - Warknęła żartobliwie i zeskoczyła z cielska chłopaka.
Miała chwilę, żeby mu się przyjrzeć.
    Szare lśniące futro, żółte ślepia. Był co najmniej dwa razy większy od zwykłego wilka, a poza inteligentnymi oczami, nie różnił się niczym więcej od tych, które widywała w Irlandzkim zoo.
Usadowiła się na opadłych liściach. Teraz czas na pytania.
- /Czemu ja?/ - Zapytała cicho. Chłopak spojrzał na nią.
- /To skomplikowane, Angel./
- /Najpierw mnie zmieniasz, a potem, mówisz, że to skomplikowane? Czy można być większym hipokrytą?/ Warknęła ostrzegawczo. Seth wydawał się niewzruszony.
- /Kiedy dołączysz do stada to.../
- /Jakiego stada?/ - Zapytała zaskoczona.
- /Mojego stada. Po tym jak cię zmieniłem, już praktycznie do niego należysz/ - Oznajmił spokojnie, jak gdyby przedstawiał jej przepis na czekoladowe babeczki. Znowu dał się we znaki ogień, który poczuła przy przemianie.
- /Sorry, Seth. Na nic się nie pisałam, a w szczególności nie na należenie do jakiejś bandy oszołomów biegających po lesie/ - Widziała że Seth zaczął tracić cierpliwość. Dobrze, niech się wkurzy. Czuła w sobie taką moc, że mogłaby powalić dorosłego słonia.
- /Nie zaatakuję cię, dopóki nie dasz mi powodu./ - Wysyczał.
- /A to wystarczający powód?/ - Zapytała i momentalnie rzuciła się w stronę szyi Setha. Zanim zdążyła wbić w nią rząd zaostrzonych zębów, coś w nią uderzyło. Odrzuciło ją tak, że całą swoją masą walnęła w drzewo, łamiąc je przy okazji z głośnym hukiem.
- /Co do...?!/ - Spojrzała w górę. Nad nią pochylało się kilka ogromnych wilków. Trzy śnieżnobiałe szczerzyły zęby i poszczekiwały, gotowe zaatakować. Dwójka trzymała się z boku i obserwowała dziewczynę uważnie.
Cholera. Już widziała te ślepia.
- Spokój. - Usłyszała. Ale tym razem był to ludzki głos. Wilki rozstąpiły się, a oczom Angel ukazał się Seth – już jako zwykły chłopak, naciągający sobie przez głowę czarną przylegającą koszulkę.
Wszystkie wilki, jak na komendę, odsunęły się kilka kroków od nich. Seth rzucił w nią lnianą torbą.
- Tu masz ubrania. Z tamtych wiele nie zostało. Ponowna zmiana, nie boli tak bardzo. - Zaskoczona dziewczyna złapała torbę do pyska i schowała się pomiędzy krzakami. Jak mówił Seth, zmiana z powrotem w człowieka, już tak nie bolała. Angel, przekonana, że po zmianie poczuję się jak niepełnosprawna, zdziwiła się, ponieważ zachowała, może trochę przytłumione, ale wyostrzony wzrok i węch. Może, po czasie przemiany, znowu wróci do normalności, chodź teraźniejszy stan, odpowiadał jej wiele bardziej.
W torbie znalazła obcisłe czarne rurki, ciemną koszulkę i ciepłą kurtkę. Hm, były nawet niezłe, pomimo tego, że Seth nie zadbał o jej bieliznę.
Wyszła na polanę, gdzie czekał już z Seth, oparty o swojego coopera.
- Gdzie twoje pieski? - Zapytała kpiąco. Była na niego wściekła. No cóż. Jak mogłaby nie być?
Seth puścił jej uwagę mimo uszu i otworzył drzwi do samochodu.
Jej złość powoli się kumulowała, ale nie miała zamiaru wracać do domu z buta. Lub z łapy.
- Czyli jesteś czymś w rodzaju „lidera”, hm? - Zapytała wpatrując się przed siebie. Zaplotła ręce na piersi.
- Nie do końca. - Powiedział chłopak, manewrując kierownicą.
- Możesz mówić jaśniej? - Zapytała zirytowana.
- Jestem kimś w rodzaju bety. Rozumiesz? Jakby zastępcą.
- To kto jest alfą? - Angel zmrużyła powieki. Seth westchnął, co jeszcze bardziej zaciekawiło dziewczynę.
- Gdyby to było takie proste... - Wyszeptał.
- Co? Czyli nie wiesz? To co z niego za przywódca?! - Chłopak zmroził ją wzrokiem.
- To bardziej skomplikowane.
- Powtarzasz się, Cardoff. - Angel zauważyła, że Seth zacisnął palce na kierownicy.
- Alfa nie musi się ujawniać. Alfa jest od tego, żeby nam pomagać i się nami opiekować. To Beta w większości sprawuje rządy, uczy młode wilkołaki i...
- I zmienia nastolatków w zmutowane wilki. - Dokończyła Angel cicho. - Bo ich też zmieniłeś, prawda? Poznałam ich. Po oczach. Ophelia, Vicky, Blanca... Sophia. - Wyszeptała. - Ktoś jeszcze? Czy tylko tyle potrzebowałeś do obrony przede mną?
- Chciałaś rozszarpać mi gardło.
- Należało ci się. Mam zamiar spróbować jeszcze raz.
- Znowu naślę na ciebie Ophelię. - Zerknął na nią.
- Dawaj, muszę jej oddać. - Powiedziała i uniosła koszulkę, ukazując znaczny siniak ciągnący się wzdłuż jej prawego boku.
- Mam cię przeprosić? - Podniósł brwi.
- Gdyby to było takie proste. - Zacytowała dziewczyna, a chłopak pokręcił głową z delikatnym uśmiechem.
- Powiedzmy, że jesteśmy kwita. - Powiedziała dziewczyna i przejechała palcami, po szramach w fotelu, które wytargała szponami.
____________________
Ym, dość nudny, ale musiałam opisać zmianę Angel w wilkołaka ;d
Mam nadzieję, że nie był AŻ TAK straszny i dziękuję za tyle wyświetleń i miłych słów na emailu i w komentarzach! 

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział VII "Czuła się jakby była uwięziona we własnym ciele, pogrążając się kakofonii"

    Otworzyła oczy. Przetarła posklejane od tuszu powieki i ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała uważnie po pokoju. Nic nie wzbudziło jej podejrzeń, choć czuła że coś jest nie tak.
Zaciągnęła się powietrzem. Poczuła dziwaczny ziemisty zapach.
Odrzuciła kołdrę i wyszła z łóżka. Wraz z tym ruchem, na ziemię posypało się kilka ciemnych grudek. Zdezorientowana spojrzała na łóżko. Całe było upaćkane w ziemi, błocie i liściach.
Z przerażeniem zauważyła też kilka plam krwi.
    Zakryła dłonią usta. Jej dłonie i kolana były w podobnym stanie. Spanikowana złapała całą pościel i szybko, obijając się boleśnie o ściany, wcisnęła wszystko do pralki w łazience i ustawiła program.
Zrzuciła z siebie już właściwie nie białą, lecz w brązowo – czerwone ciapki koszulkę i zaczęła pocierać ją mydłem pod gorącą wodą. Gdy skończyła, spojrzała w lustro.
    Jej włosy wyglądały jak siano, z we wtykanymi gałązkami i liśćmi, twarz była różowawa i napuchnięta, lecz najgorzej prezentowały się jej usta.
    Niezdrowo czerwone, nabrzmiałe i napuchnięte, przeorane głęboką zaschniętą blizną. Włożyła twarz pod gorącą wodę i zaczęła nerwowo pocierać ją i drapać. Potem złapała szczotkę i pozbywając się połowy włosów, udało jej się powyciągać runo leśne z głowy.
    Siadła w kącie łazienki i zakryła twarz dłońmi.
    Co się właściwie stało?
    Jej rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi.
   Poderwała się do góry, wzięła ze sterty prania za dużą koszulkę sięgającą jej do ud i nie przejmując się swoim wyglądem podeszła do drzwi.
    Nie patrząc w judasza, drżącą ręką sięgnęła do klamki.
    Kiedy ujrzała jego twarz, wszystko wróciło.
    Klub, taniec, pocałunek.
    A potem coś jeszcze. Ból łamanych kości, wycie, zapach lasu, zapach zwierzyny.
    Strzępki wspomnień migały jej jak slajdy przed oczami.
    Wróciła na ziemię. Chłopak otwierał usta aby coś powiedzieć, a ona bez zastanowienia zatrzasnęła drzwi.
Seth jednak zdążył wsunąć stopę między framugę.
- Angel, czekaj!
- Zostaw mnie. - Powiedziała cichutko, choć wiedziała, że dobrze ją słyszał.
- Pozwól mi wszystko wytłumaczyć. - Odparł wręcz błagalnym tonem. Jeszcze chwilę siłowali się z drzwiami, lecz Angel w końcu dała za wygraną. Potrzebowała wyjaśnienia. Chłopak bezszelestnie wsunął się do środka i bez zaproszenia wepchnął do salonu. Angel aż zazgrzytała zębami na widok tego jak rozwala się na kanapie.
- Chętnie napiłbym się herbaty,  jeżeli nie masz nic przeciwko. - Powiedział podkreślając swój angielski akcent. Zmroziła go wzrokiem, a on tylko podniósł ręce w obronnym geście.
- Wracając do rzeczy... Co ty do cholery ze mną zrobiłeś? - Zapytała prosto z mostu, ciągle cichutkim głosikiem, ponieważ czuła, że gardło ma zdrapane na wióry.
- Jeżeli chodzi ci o stan twojej fryzury to...
- Seth! - Wychrypiała. Chłopak westchnął i nachylił się w jej stronę.
- Teraz jesteś taka jak ja. I jest nas więcej.
- Co rozumiesz przez „taka jak ja”? - Zapytała z coraz większym niepokojem.
- Każdy nazywa to jak chce. - Wzruszył ramionami i wstał, przejeżdżając palcami po okładkach książek w obszernej biblioteczce. - Lykanie, Dzieci księżyca, likantropy... wilkołaki. - Z ostatnim słowem spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Zakręciło jej się w głowie. Minęło kilka sekund, zanim Angel zrozumiała sens  wypowiedzianych słów chłopaka.
- Wynoś się stąd. - Powiedziała z jak największym spokojem.
- Posłuchaj... - Odparł i położył dłoń na jej ramieniu. Nie wytrzymała. Złapała sprawnym ruchem jego rękę, wykręciła i popchnęła go wprost na podłogę. Seth upadł z głuchym łoskotem.
- Powiedziałam. Że. Masz. Się. Stąd. Wynosić! - Zaakcentowała każde słowo. Seth zamrugał kilkakrotnie po czym wstał, otrzepał się i poprawiając kurtkę ruszył ku wyjściu. Gdy tylko znalazł się za progiem, dziewczyna zamknęła drzwi i zatrzasnęła wszystkie zamki.
    Oparła się o drzwi. Czuła obecność chłopaka po drugiej stronie drewna.
- Angel, dobrze wiesz, że to prawda. - Powiedział cicho. - Czujesz to, prawda? Wiem, że tak. - Zacisnęła powieki i podążyła do pokoju.
    Ale faktycznie. Coś z tyłu jej głowy podpowiadało jej, że Seth wcale sobie z niej nie żartuje.
   Musiała się przejść. Przewietrzyć mózg. Rozwiać wątpliwości. Bo, do cholery, czy to wszystko nie było popieprzone? 
    Zarzuciła na siebie kilka warstw koszulek i bluz, zwykłe jeansy i zarzuciła kaptur na głowę. Upewniwszy się, że Seth zniknął spod jej drzwi, a mini cooper nie stoi już na chodniku przy kamienicy gdzie mieszkała, zamknęła mieszkanie i zeszła na dół. 
    Tak naprawdę nie znała dobrze swojego osiedla. Szła przed siebie, pogrążona we własnych rozmyślaniach.
    Nie zorientowała się nawet, że zapadł zmierzch. Rozejrzała się uważnie i z przerażeniem stwierdziła, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje.
    Zamrugała kilkakrotnie i poklepała kieszenie. Nie wzięła komórki! A uliczki świeciły pustkami. Postanowiła iść w przeciwną stronę którą tu dotarła. Może po drodze spotka kogoś, albo jakiś charakterystyczny punkt?
    Jej wizja była jednak zbyt optymistyczna. Zagłębiła się w sieć tych dziwacznych, ciemnych, pachnących stęchlizną i szczurami uliczek.
    Stanęła w miejscu, starając się zachować spokój.
    Nagle zza zakrętu wyłoniła się grupka najwyraźniej po procentowym wpływie facetów, ponieważ zataczali się i śmiali wniebogłosy.
- Tylko nie to. - Wymruczała sama do siebie i odwróciła się na pięcie by jak najszybciej oddalić od pijanej grupki.
    Nie udało się, zauważyli ją. Usłyszała przeciągłe gwizdy.
- Hej maleńka, czekaj! - Wydarł się jeden z nich. Jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku i skręciła w jakąś uliczkę. To był błąd, bo jedyne co napotkała, to zimna marmurowa ściana.
    Zaskoczona otworzyła usta. Chciała wyjść z zaułka, ale nie zdążyła. Pijana czwórka już czekała.
- Chcieliśmy się tylko przywitaaaaaaać.- Powiedział jeden i ruszył w jej stronę. Spanikowana rozejrzała się i w poszukiwaniu jakiejś broni. Jedyne co ujrzała, to złamana i spróchniała noga od krzesła. Marna broń, ale zawsze coś, prawda?
    Zamachnęła się nią ostrzegawczo.
- Nie zbliżaj się! - Powiedziała jak najbardziej wojowniczym tonem. Facet przed nią zarechotał. Był na tyle blisko, że poczuła odór alkoholu.
- Kotku, ja chcę się tylko zaprzyjaźnić. - Zamachnęła się na niego belką, lecz ten jak na pijanego człowieka, wykazał się zadziwiającym refleksem i wytrącił dziewczynie broń, przygwożdżając ją przy okazji do ziemi.
    Usłyszała dźwięk otwieranego noża. Przełknęła ślinę. No to pięknie.
- Bądź grzeczna, a nic się nie stanie. - Wymruczał jej do ucha, drapiąc płatek kilkudniowym zarostem i przejechał lekko nożem po jej policzku.
    Zacisnęła powieki.
    Lecz to co stało się w tej chwili, kompletnie nie pokrywało się z wizją zgwałconej dziewczyny leżącej w rowie.
    Jej ciałem wstrząsnął przeciągły dreszcz. Każdy centymetr jej ciała zaczął potwornie swędzieć.
    Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że świetnie widzi w nieoświetlonym niczym, poza księżycem zaułku.
    Odetchnęła kilka razy głęboko i poczuła coś palącego ją od samego środka. Czuła siłę.
    Szarpnęła ręką wytrącając nóż z dłoni faceta i zanim zdążył zareagować, podcięła mu nogi i walnęła ogromnym cielskiem o beton. Złapała nóż i wbiła mu w sam środek dłoni. Zawył z bólu.
    Jedynym jej błędem było to, że zlekceważyła trzech mężczyzn z którymi był ten obleśny facet. Jeden zaszedł ją od tyłu i walnął czymś w tył głowy, lecz nie na tyle mocno, żeby straciła przytomność.
    Teraz leżała wstrząsana konwulsjami na ziemi. Raz ogarniała ją fala ciepła, raz lodowatego zimna.
    Cały świat zaczął wirować. Przejechała paznokciami po betonie, ryjąc w nim podłużne blizny. Poczuła, że jej przednie zęby wydłużają się i wbijają boleśnie w dziąsła z braku miejsca w jej ustach.
    Następnym co usłyszała, był pisk opon. Potem jęki trzech gości. I tyle. Zapadła cisza. Nie licząc szumiącej jej z zawrotną prędkością krwi i bijącego miliard na minutę serca dźwięczącego jej w uszach.
- Angel, Angel słyszysz mnie? - Usłyszała, ale jak za grubą ścianą mgły. - Oddychaj głęboko. Nie możesz się tu zmienić. - Słyszała słowa, lecz żadne z nich do niej nie dochodziło. Jej ręka obróciła się pod dziwnym kątem, a Angel wydarła się na cały głos, ponieważ chrupnęła w nieprzyjemny sposób.
    Poczuła jeszcze ręce wsuwające się pod jej ciało i podnoszące do góry. Nie miała siły protestować. Czuła się jakby była uwięziona we własnym ciele, pogrążając się kakofonii.
    Ktoś usadowił ją w fotelu auta i zapiął pas. Następnie usiadł na miejscu kierowcy i odsłonił przedramię. Chyba jej coś zaaplikował, lecz nawet tego nie poczuła, ponieważ kończyny miała tak odrętwiałe.
- To powinno trochę pomóc. Słyszysz mnie? - Faktycznie, pomogło. Ból trochę zelżał, lecz ogień w jej środku palił się dalej. I ta zwisająca bezradnie ręka wzdłuż jej ciała. - Musimy wyjechać na obrzeża miasta. Tam pomogę ci się zmienić. Ale do tego czasu oddychaj głęboko, jasne? - Pokiwała bezradnie głową.
    Kierowca odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.
   Z czasem jazdy, ból ponownie się nasilał. Angel wbiła paznokcie w tapicerkę i mimowolnie pociągnęła, rozrywając skórę z przeciągłym dźwiękiem. Z jej gardła wydobył się głośny pomruk. Odrzuciła głowę do tyłu i krzyknęła, ponieważ tym razem coś chrupnęło jej w karku, powodując ból nie do wytrzymania.
- Dasz radę Angel, jesteś silna. - W tym momencie tak jej się nie wydawało.

_______________________________
Dość krótki rozdział, z którego nie jestem w pełni zadowolona, bo pisałam go na szybko. Mam nadzieję, że z tego powodu mnie nie opuścicie i będziecie dalej śledzić przygody Angel, a już zapowiadam, że odkąd stanie się wilkołakiem, zacznie się dziać ;)
Pozdrawiam i dziękuję, także w imieniu bohaterów, że pozwalacie się im rozwijać. 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział VI "Poczuła ból tysiąca wbijanych igieł do jej dolnej wargi i gorący, gęsty płyn wypełniający jej usta."

LEGENDA!
!Tytuł piosenki! <---- link z muzyką :)


    Przekopała pół szafy, aż wygrzebała z niej brązową obcisłą spódnicę, grube rajstopy i zwykły biały top, do którego dobrała złoty naszyjnik. Na górę naciągnęła szarą, dużo za dużą bluzę z logiem drużyny hurlingowej szkoły w Wexford. Włosy upięła w kok.
- A ty gdzie się wybierasz, dzieciaku? - Westchnęła. Zawsze warto było spróbować wyjść niezauważoną.
- Idę do Clarissy oddać jej książki. - Powiedziała jak najbardziej naturalnym tonem.
- Podejdź tu na chwilkę. - Rodzice siedzieli w salonie i oglądali coś w telewizji. Angel odwróciła się na pięcie i podeszła do rodzicieli, zasłaniając ekran. Obydwoje zmierzyli ją wzrokiem, lecz gdy ujrzeli szarą bluzę, ich wzrok opuściła podejrzliwość.
    Uprzedzając pytania, tak, miała już w takich wypadach „do koleżanek żeby pouczyć się” wprawę.
- Baw się dobrze i nie wróć za późno.
- Jasne. - Wyszła na klatkę i oparła się o drzwi. Odetchnęła głęboko i zabrała do roboty. Ściągnęła bluzę i wcisnęła ją to torby, motorowe buty zmieniła na czarne botki na niewielkim obcasie. Rozpuściła białawe włosy i przeczesała je palcami. Zrobiła wyćwiczony już od długiego stażu, makijaż bez lusterka, a torbę wepchnęła do dużej skrzynki na listy.

    Lśniący srebrną poświatą cooper już czekał. Parsknęła śmiechem gdy zauważyła, że Seth zatrzymał się zaraz pod znakiem „Zakaz parkowania”, chodź kawałek dalej znajdował się świecący pustkami parking.
Przyciemniana szyba opuściła się.
- Pani wsiada czy czeka na specjalne zaproszenie? - Zapytał uśmiechając się zawadiacko.
- A tych okularów nie mogłeś sobie darować? - Zapytała pstrykając w parę czarnych ray banów na czubku jego nosa. Wsiadła do samochodu i zatrzasnęła drzwi.
- Wolę się zabezpieczyć, papparazzi czyhają wszędzie!
- Rozdwojenie jaźni, Cardoff?
- Może ociupinkę. - Powiedział ciągle się uśmiechając i odpalił silnik wraz z którym załączyło się radio z którego ryknęło !Starships!.

    Kiedy stali w kolejce do klubu coś zaświtało jej w głowie.
- Hej, gdzie jest Ophelia? - Chłopak spojrzał na nią i zamrugał kilkakrotnie powiekami. Wydawał się niemal zaskoczony jej pytaniem.
- Ach, no tak. Pokłóciliśmy się. - Powiedział cicho.
- Przykro mi. - Odparła Angel, chodź w sumie było jej to wszystko jedno. Nie obchodziła ją rozpuszczona i wredna (jak się okazało) Ophelia oraz cwaniacki, mający za duże mniemanie o sobie Seth.
    Cóż, bądź co bądź, pasowali do siebie.
- Iii chyba zerwaliśmy. - Powiedział marszcząc brwi. Chwileczkę, chyba nie miał ochoty na wylewanie na nią żalów spowodowanych rozstaniem z dziewczyną?
    Angel wsiadła do jego przesadnie wyczyszczonego i przesadnie pachnącego nowością auta, jedynie po to aby bez problemów wejść do klubu i oderwać od swoich problemów.
    Zdała sobie sprawę, że nie był to przemyślany pomysł, biorąc pod uwagę to, że Seth był jednym ze źródeł jej problemów.
- Ponownie; przykro mi. - Bąknęła wymijająco. Seth pokiwał głową i resztę czekania na wpuszczenie do klubu spędzili w milczeniu błądząc oczami tak, aby tylko ich wzroki się nie spotkały.
    Wreszcie naszła ich kolej. Seth wyciągnął tymczasowy dowód i pokazał go barczystemu bramkarzowi.
Ciemnoskóry wskazał na dziewczynę z pytającym wzrokiem. Angel zagryzła wargę. W odpowiedzi chłopak nachylił się do faceta i zaczął szybko mu coś tłumaczyć. Wychwyceniu rozmowy uniemożliwiała Angel głośna muzyka dochodząca z wewnątrz budynku.
    Gdy skończył, ochroniarz z lekkim uśmiechem mrugnął do niego i przepuścił ich do wejścia. Seth złapał ją za nadgarstek i pociągnął w głąb klubu. Znaleźli się w korytarzu podświetlanym czerwonymi lampkami ledowymi, prowadzącym pewnie do tych vipowskich loży.
- Coś ty mu nagadał? - Zapytała Angel przekrzykując muzykę.
- Że jesteś nietutejsza i że chcę Cię zaliczyć. - Angel stanęła jak wryta. Seth odwrócił się i spojrzał na nią.    Jego źrenice się powiększyły, a w oczach zamigotał niezdrowy blask.
    Zdała sobie sprawę, że muzyka zagłusza wszystkie dźwięki. Pewnie także te wydawane przez napadaną dziewczynę.
    Seth zaczął powoli zbliżać się w jej stronę. Robił powolne ruchy, tak jakby nie chciał jej spłoszyć. Jak, jak... drapieżnik próbujący upolować zwierzynę.
    Angel przełknęła głośno ślinę.
- Czyżbyś się bała, panno O'Connel? - Wymruczał. Angel poczuła za swoimi plecami chłodną ścianę. Podniosła podbródek do góry.
- Ciebie? - Zapytała trochę mniej wojowniczym głosem niż zamierzała. Seth oparł obie dłonie na ścianie odcinając jej drogę ucieczki.
    Wbrew woli, serce Angel zaczęło walić jak szalone. Prawie czuła owijający ją, słodki oddech Setha.
    W chwili kiedy ich usta dzieliły centymetry, a oczy Setha zaczęły migotać, chłopak zaśmiał się cicho i odbił od ściany.
- Możesz już oddychać. - Powiedział z cwaniackim uśmiechem, dziewczyna poczuła, że ogarnia ją gniew, choć zrobiła to co chłopak jej powiedział. Nawet nie zauważyła, że wstrzymywała powietrze.
    Widocznie morderczy wzrok Angel nie wzruszył Setha ponieważ zanim zdążyła zareagować chłopak ponownie złapał ją za rękę i poprowadził korytarzami, aż stanęli na migającym światłami i pełnym ludzi parkiecie.
    Muzyka w tym miejscu jeszcze bardziej się pogłośniła, a basy prawie łamały żebra. Wszędzie migały kolorowe światła, co chwilę oświetlając innych bawiących się ludzi. Wokół roznosił się ostry zapach alkoholu.
    Angel uśmiechnęła się szeroko.
- Masz ochotę się czegoś napić? - Podskoczyła, ponieważ to pytanie Seth dosłownie wypowiedział wprost do jej ucha. Poczuła, że odsunął się od niej kilka kroków, lecz dałaby sobie głowę uciąć, że usłyszała jego cichy śmiech.
- T – tak, jasne. - Iii zniknął w tłumie. Angel stała chwilę ciągle zszokowana, po czym prędko się otrząsnęła.
    Przyszła tu się bawić. Nie przejmować Sethem Cardoffem.
    W głośnikach rozpoznała zremiksowane !Decisions Borgore!. Piosenkę którą zawsze była na playliście w klubie w Wexford.
    Oblizała usta i weszła na parkiet.
    Wtopiła się w tłum i zaczęła tańczyć z przypadkowymi osobami. Nie zważała na płeć czy wiek. Po prostu dobrze się bawiła.
    Gdy poczuła niemiłe drapanie w gardle z pragnienia, przecisnęła się przez zbitkę ludzi i dotarła do baru. Już chciała coś zamówić, kiedy przystojny barman położył przed nią pełną szklankę przyozdobioną palemką.
- Od tamtego. - Barman pochylił się do niej i wskazał podnoszącego brew Setha po drugiej stronie blatu. Angel parsknęła, wypiła duszkiem drinka i poczuła miłe palące uczucie w gardle, spływające wzdłuż jej przełyku. Zamówiła jeszcze jednego, po czym mrugnęła Sethowi, który zachęcony zaczął kierować się w jej stronę. Zachichotała i prędko wbiła się w tłum. Zauważyła, że zaskoczony chłopak przez chwilę stał zdezorientowany, po czym także wszedł na parkiet.
    Po kilku drinkach i kilkunastu piosenkach, Angel poruszała się w rym muzyki z jakimś przystojnym Azjatą.
    Jej wzrok przykuła dziewczyna naprzeciwko nich, a raczej ktoś kto tańczył z dziewczyną. Seth także jej się przypatrywał.
    Dziewczyna puściła Azjatę i skierowała się lekko w jego stronę, chłopak zrobił identycznie to samo.
    Po chwili tańczyli już koło siebie. Alkohol obydwóm szumiał w głowie. Patrzyli sobie w oczy, nie przestawając uśmiechać się i chichotać.
    Angel bez zawahania zarzuciła dłonie na ramiona chłopaka, a Seth ujął jej poruszające się w takt muzyki biodra. Ponownie, jak za pierwszym razem, prąd przeszedł jej wzdłuż kręgosłupa na skutek jego dotyku. Po chwili ręce Angel zaczęły jeździć po torsie chłopaka, a on wyznaczał ciepłymi dłońmi ścieżki wzdłuż jej obojczyków, kości policzkowych i włosów.
    Angel odrzuciła głowę do tyłu wskutek alkoholowej ekstazy i zaśmiała się głośno.
    Chyba pierwszy raz od przyjazdu tutaj tak świetnie się bawiła!
    Popchnęła lekko Setha do przodu, a on bez cienia protestu dał jej się prowadzić.
    Tym razem to ona przygwoździła go do ściany i uśmiechnęła łobuzersko.
    Dała sobie chwilę na przypatrzenie się jego rozczochranym, złocistym włosom, delikatnie rozwartym, wilgotnym ustom, ale błyszczące niebieskie oczy zostawiła sobie na koniec.
    Nigdy nie zauważyła, że mają tak ciemną obwódkę i kilka bursztynowych plamek przy samej źrenicy. Chciała przyjrzeć się im z bliska, co pewnie chłopak wziął za sprzeczny sygnał i prędkim ruchem obrócił i przycisnął zaskoczoną Angel w to samo miejsce, gdzie przed chwilą robiła to ona.
    Wplótł ręce w jej włosy i bez zastanowienia przycisnął ciepłe wargi do jej ust. Prąd który dziewczyna odczuwała z każdym dotknięciem chłopaka nie mógł równać się z falą jaką doznała w tej chwili. Dreszcze od czubka jej głowy, aż po same koniuszki palców.
    Seth wręcz agresywnie rozwarł jej wargi językiem po czym wsunął go do jej ust.
    Nagle coś nasunęło jej się do głowy. Odepchnęła go od siebie, a on zdumiony spojrzał jej w oczy doszukując się tego co mogło przerwać idealny pocałunek, ciągle z jedną ręką wplecioną w jej włosy, a drugą wślizgującą się pod jej plecy aby przyciągnąć Angel jeszcze bliżej siebie.
- To co powiedziałeś temu facetowi? - Seth zaśmiał się, co sprawiło że obydwoje delikatnie się zatrzęśli.
- Że dam mu twój numer. - Angel nie zdążyła zaripostować, ponieważ chłopak ponownie przybliżył jej twarz do jego.
    Angel O'Connel pewnie zaliczyłaby ten pocałunek do najlepszych w jej życiu, gdyby nie fakt, co wydarzyło się potem.
    Dziewczyna powoli zatracając się w gorącym pocałunku, zorientowała się, że coś jest nie tak, dopiero po tym jak poczuła ból tysiąca wbijanych igieł do jej dolnej wargi i gorący, gęsty płyn wypełniający jej usta.
Seth odsunął się kilka centymetrów od jej twarzy, lecz ciągle mocno przyciskając ją do ściany. Angel zaczęła wypluwać krew którą zaczęła się już krztusić.
    Coś błysnęło jej przed oczami.
    Czy... czy to były kły?!
    Chłopak przejechał zębami po swojej dolnej wardze, w jednej sekundzie plamiąc swoją śnieżnobiałą koszulę ogromnymi czerwonymi plamami. 
    Angel przerażona zaczęła się wyrywać. Seth złapał mocno za jej szczękę i przycisnął usta do jej warg.   
    Dziewczyna zaczęła się krztusić i połykać wypełniającą jej usta krew. Krew własną oraz największego popaprańca, a zarazem jednego z najlepiej całujących chłopaków z którymi miała przyjemność.
    Hm, chyba to porównanie można by uznać za lekko „odbiegające od normy” w zaistniałej sytuacji, lecz słowa, twarze, muzyka zaczęły wirować w głowie Angel. Czuła jak gdyby ulatywało z niej powoli życie, a może raczej wysączało się, biorąc pod uwagę głębokie rozcięcie na jej wardze.
    Gdy Seth ją puścił, pierwsze co zrobiła to wypluła całą tą mieszaninę śliny z krwią prosto na chłopaka. On ze stoickim spokojem otarł twarz i pozwolił zsunąć się dziewczynie wzdłuż ściany.
- Co ty mi do cholery zrobiłeś? - Zapytała słabym głosem. Seth kucnął i odgarnął jej włosy z twarzy.
- Pomogłem. - Powiedział cicho. I albo jej się to przyśniło, albo złożył delikatny pocałunek na czubku jej czoła.

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział V "Mógł być sobie starszy, nie wiadomo jak przystojny i pociągająco tajemniczy(...)"

    Następne kilka tygodni minęło w spokoju. Angel wpadło kilka pozytywnych ocen, codziennie jadała z Clarissą i resztą jej przyjaciół oraz trzymała się od Setha Cardoffa jak najdalej. Czuła dziwne powiązanie z tym, że zawsze kiedy zamienia z nim kilka zdań, jej stan się pogarsza.
    Lecz tego dnia, nie do końca jej to wyszło.
    Zaspała i obudziła się pół godziny przed dzwonkiem na lekcje. Wpadła do szkoły i pobiegła do szafek.
    Zapomniała klucza.
    Zacisnęła pięści i zsunęła się wzdłuż chłodnego metalu i zacisnęła powieki.
    Gdy je otworzyła, zamiast jasnej ściany, zobaczyła przed sobą parę ciemnych jeansów. Podniosła wzrok i dopatrzyła się przystojnej twarzy chłopaka.
    O nie.
Angel O'Connel? Jestem zaskoczony twoim postępowaniem! Świadoma absencja i to jeszcze w pierwszym miesiącu uczęszczania do tej placówki! - Powiedział cicho.
- Zamknij się Cardoff, błagam. - Powiedziała i zacisnęła ponownie powieki. Miała nadzieję że gdy znowu je otworzy, chłopak w jakiś magiczny sposób zniknie.
    Niedoczekanie.
    Seth usiadł tylko w bezpiecznej odległości od niej, co nawet jej zaimponowało. Jak gdyby czuł że nie należy za bardzo zbliżać się do terytorium dziewczyny, ba, do tego w pełni to szanował.
Między nimi zapanowała cisza i to wcale nie krępująca. Po prostu siedzieli naprzeciw siebie i wpatrywali bez słów.
Nie masz szczególnej ochoty na dzisiejsze lekcje, prawda? - Zapytał i powoli, prawie minimalnie nachylił się w jej stronę.
- Identycznie jak ty. - Odparła i podniosła brew.
- A co myślisz żeby... - Tu przerwał by oblizać usta. Angel doszukała się w jego oczach dziwnego błysku, który cholernie ją zaintrygował. - Na przykład, zerwać się z lekcji? - Ta propozycja ją zaskoczyła. Jasne, w Irlandii robiła to ciągle, ale tutaj? Między murami Lycanos Private School wydawało się, że słowo „wagary” nie istnieje. To przecież nie wyglądałoby idealnie na identycznie idealnym świadectwie.
- Byleby jak najszybciej wydostać się z tego szajsu. - Odparła i szybko się podniosła. Podała rękę chłopakowi. On uśmiechnął się do niej lekko, a ona nawet go odwzajemniła.
    Lecz kiedy ich ręce się zetknęły, Angel poczuła jak gdyby jej dłoń przeszedł prąd. Jednak było to zadziwiająco miłe uczucie.

    Ku zdziwieniu dziewczyny, udali się do lasku przy szkole.Gdy przeszło się przez bramę ogradzającą szkołę i zanurzyło wśród drzew, już nie okazał się takim „laskiem”, lecz ogromnym lasem, w którym bez problemu można by się zgubić. 
Stąpali po brązowo złotych liściach i rozmawiali cicho. Obydwoje dłonie mieli wciśnięte w kieszenie.
Nie lubisz tego miejsca, co?
- Szczerze? Nienawidzę. - Zaśmiała się krótko.
- Czemu? - Spojrzał na nią zaciekawiony.
- Bo... to wszystko jest zbyt... cholera, może to zabrzmieć śmiesznie, ale wszystko tu jest takie idealne. - Powiedziała to zdanie szybko, a do tego wpatrując się uporczywie w liść który przykleił jej się do lewego buta.
- A ty czujesz, że przez to tu nie pasujesz? - Zerknęła na niego zdziwiona.
- Dokładnie. - Kąciki ust chłopaka powędrowały ku górze, w bliżej niewyjaśnionym powodzie. Do tego wydawało jej się że wyszeptał: „Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz”. - Dokąd tak właściwie zmierzamy?
- Przed siebie. - Angel podniosła brew, ale nie skomentowała wypowiedzi chłopaka. Po jakiś dziesięciu minutach zatrzymali się przy obalonym drzewie. Usiedli naprzeciw siebie. Obydwoje uporczywie wpatrywali się sobie w oczy, aby zmusić drugiego do rozpoczęcia rozmowy.
- Więc, przyjaźnisz się z Clarissą i jej paczką? - Zapytał chłopak z lekko kpiącym uśmiechem.
- No i? - Angel lekko się wkurzyła. Seth jedynie wzruszył ramionami.
- To nudziarze.
- Och, bo ty jesteś tak cholernie ciekawą osobą. - Odparła sarkastycznie i zaplotła ręce na piersi.
- Zdziwiłabyś się. - Powiedział, a w jego oczach zabłysł dziwny blask. Nie chciała się sama sobie przyznawać, ale coś w tym błysku ją zaniepokoiło. - Bądź co bądź, jeżelibyś miała ochotę oderwać się od planety kujonów, ja i Ophelia jesteśmy do dyspozycji. - Angel zamrugała. Ophelia? Co do tego miała... Przed oczami stanął jej obraz z biblioteki. Że wcześniej na to nie wpadła! To jak dziewczyna głaskała go po ramionach podczas gry, albo chociażby to, że siedzieli na wspólnym krześle!
- Oderwać? - Wydukała.
- Noo tak, myślisz, że jeżeli chodzisz to pieprzonej prywatnej szkoły to znaczy że nie możesz się zabawić? - Tym razem naprawdę sobie z niej kpił. Nie spodobało jej się to. Mógł być sobie starszy, nie wiadomo jak przystojny i pociągająco tajemniczy, ale Angel nie miała zamiaru być wyśmiewana przez kogoś takiego jak on.
    Dlatego zeskoczyła z pieńka i bez słowa ruszyła przed siebie.
Angel? - Usłyszała za sobą cichy, aksamitny głos chłopaka. Pewna przeprosin, odwróciła się zgrabnie ze zwycięskim uśmiechem.
- Słucham.
- Szkoła jest tam. - Chłopak wskazał na przeciwny kierunek, do tego, w którym kierowała się białowłosa.
    Angel zacisnęła szczękę, pięści i zawróciła odprowadzana zduszonym śmiechem Setha.
    Całe dobre wrażenie które zrobił na niej blondyn, uleciało jak powietrze z przebitego balonika.


    Na resztę lekcji już nie poszła. Wróciła po prostu do domu. Napisała Clarissie SMS czy mogłaby po szkole podrzucić jej książki i nawet się nie przebierając, rzuciła się na łóżko.
    Przyśnił jej się chłopak. A dokładniej plecy chłopaka pokryte licznymi tatuażami. Najbardziej rzucającymi się w oczy były dwa wilcze łby na łopatkach, wygięte w geście wycia.
    Angel tak zaciekawił ten tatuaż że aż przekręciła głowę w bok.
    Coś kapło na podłogę.
    Dziewczyna spojrzała w dół.
     Czy to była ślina? Dotknęła swojej twarzy. Ale jedyne co poczuła to miękkie i ciepłe futro. Do tego nie mogła odnaleźć swoich ust! Tylko coś długiego, zakończonego mokrym... nosem?!
    Usłyszała przeciągłe wycie za sobą. Gdy odwróciła wzrok, chłopak zniknął. Stał przed nią jedynie ogromny szary wilk.
    Siedział i wpatrywał się w nią uważnie. Powinna czuć strach, prawda?
    To przecież wilk, a wilki są niebezpieczne.
    Ale ten wpatrywał się w nią ze spokojem.
    Ku zdziwieniu Angel, zwierze osunęło się bezgłośnie na ziemię, a z jego majestatycznych pleców unosiła się ogromna strzała.
    Poczuła że coś jest nie tak. Rozejrzała się i chodź niczego nie widziała, coś podpowiadało jej żeby uciekała ile sił w łapach.
    Nie zdążyła. Gdy tylko się odwróciła ktoś skręcił jej kark.

- Angel, wstawaj masz gościa. - Usłyszła głos swojej matki.
- Hm? Ach, tak to pewnie Clarissa – Odparła i podniosła się z łóżka.
- Och, to chyba ni... Angel dobrze się czujesz? - Dziewczyna spojrzała na swoją matkę przykładającą czoło do głowy dziewczyny. - Jesteś rozpalona!
- Ach, no tak. Nie byłam dzisiaj w szkole. Źle się czułam. - Powiedziała i wzruszyła ramionami. Nawet nie patrzyła w lustro jak wygląda, nie widziała powodu, żeby stroić się dla Clarissy.
    Ale w salonie popijając herbatę i rozmawiając wesoło z jej ojcem, nie siedziała Clarissa.
- Olivier? - Zapytała Angel. Chłopak podniósł na nią wzrok.
- Och, cześć! Clarissa poprosiła mnie, żebym ją wyręczył w przyniesieniu ci książek, bo musiała dzisiaj zostać do późna w szkole, mam nadzieję że będę jej godnym zastępcą. - Matka uśmiechnęła się do Oliviera.      Widać było że jej się spodobał.
- A poza tym, Olivier podczas tego kiedy ty sobie drzemałaś, wyjaśnił mi zasady krykieta. - Powiedział dumnie jej ojciec. Czyli jego też omotała życzliwość chłopaka. Angel nie odezwała się ani słowem, dlatego w pomieszczeniu zapadła cisza.
- Hm, może zaprosisz Oliviera do swojego pokoju, córeczko? - Zaproponowała zakłopotana matka.
- Co? No tak, chodźmy. - Kopnęła brudne ubrania pod łóżko i byle jak je zasłała. Zanim chłopak wszedł do pokoju, Angel uznała że jest w nim dość przyzwoicie czysto.
- Masz bardzo miłych rodziców. - Powiedział i położył plecak na łóżku.
- Taa. - Odparła i splotła dłonie.
- A do tego wiem, że nie siedziałaś dzisiaj w domu z powodu grypy. No chyba że schadzki po lesie doprowadziły do przeziębienia. - Jego bezpośredniość zaszokowała dziewczynę. A jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że z jego twarzy nie znikała życzliwość. Jak gdyby tylko trochę się zasmucił.
- Och, ja... skąd ty...?
Widziałem was, zrobiłem niezłe zamieszanie żeby odciągnąć pannę Reuge od okna. - Zaśmiał się krótko. Angel opadła na łóżko, naprzeciw Oliviera który wyciągał notatki z plecaka.
- Yhm, dziękuję.
- Nie ma sprawy. Tak robią przyjaciele. - Posłał jej uśmiech i podał zestaw książek i zeszytów. Angel wydawało się, że ostatnie słowo wypowiedział z lekką goryczą.
    Och, awansowała na przyjaciółkę Oliviera Wilsona, jak zdążyła się zorientować przez ostatnie tygodnie, jednego z najpopularniejszych i najmilszych chłopaków w Lycaons Private School, oraz wicekapitana drużyny hokeja na trawie. Gdzie kapitanem był Seth Cardoff.
    Pomimo uczciwości i życzliwości cechujące Oliviera, jasne było, że rywalizowali.

    Następny dzień Angel przesiedziała w domu z wysoką gorączką. Ubrana w górę swetrów i dresy cały dzień spędziła przed komputerem oglądając filmy.
    Kiedy całą jej filmoteka się wyczerpała, Angel przez jakiś czas patrzyła na migający slash w wyszukiwarce.
    Stukała nerwowo paznokciem o czarną obudowę laptopa.   Bijąc się z myślami, w końcu wcisnęła literkę „W”.
    Czuła się strasznie głupio, chodź to idiotyczne.
- Angel, weź się w garść. - Powiedziała do siebie i wstukała hasło. Po pięciu sekundach wyłoniło jej się 54 tysiące wyników. Kliknęła w pierwszy link.
    Typowo ezoteryczna stronka. Pominęła wstęp o historii wilków w kulturze i wierzeniach i zjechała na sam dół. Tam od razu rzuciło jej się w oczy wytłuszczoną czcionką:

Interpretacja snu zawierającego element Wilk :

pożerający lęk; dzikość; mądrość; symbol zła; agresja; uwodzicielski, niebezpieczny mężczyzna; zdrada sekretów
  • martwy – destrukcja, unicestwione złe wpływy.

    Zamknęła stronę. Stek bzdur.
    Zalogowała się na facebooku i sprawdziła wiadomości. Rosie znowu rozpisywała się na temat tego jak to rzadko się komunikują. No cóż, Angel wracała ze szkoły po 16, uczyła się lub szła do Clarissy... uczyć się.   Cholera, chyba faktycznie miała mało czasu na przyjemności.
    Nagle wyskoczyło jej okno czatu.
    Serio? Nawet na tutaj musi jej uprzykrzać życie?

Seth Cardoff: Mam czuć się winny temu, że nie ma Cię w szkole?

    Zagryzła wargę i zignorowała go. Lecz po pięciu minutach napisał do niej znowu.

Seth Cardoff: Nie odpiszesz mi? Dojrzale.
Angel O'Connel: Skorzystam z twojej propozycji.

    Nie wierzyła że to wydostało się spod jej palcy. Ale faktycznie, miała cholerną ochotę wyrwać się z domu i zaszaleć.

Seth Cardoff: Przyjedziemy po Ciebie o 7. Ubierz się ładnie.

Seth Cardoff jest niedostępny.

    Zatrzasnęła laptopa.