poniedziałek, 24 czerwca 2013

Brak weny

Nie potrafię nic napisać. Przepraszam. Milion razy zaczynam coś, po czym kasuję i tak w kółko.
Macie może jakieś lekarstwa na brak weny twórczej?
Filmy, piosenki, obrazy, książki, gify, blogi.
COKOLWIEK

help me


piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział XVII "Podniecał ją fakt, że stanęła oko w oko ze śmiercią"

- Kim jesteś? - wyharczała ciągle przyparta do ziemi. Czuła pulsujący ból w prawej nodze.
   Zerwał się lekki wiatr. Angel wciągnęła powietrze i stwierdziła, że to nie wilkołak. To człowiek.
   Usłyszała kolejny świst. Podskoczyła i przykucnęła, by uniknąć sztyleciku, tym razem wymierzonego w jej ramię. Zadrżała. Co się dzieje do cholery?!
- Gdzie jesteś Seth, kiedy cię naprawdę potrzebuję? - wyszeptała do siebie i zacisnęła na sekundę powieki. Wie, że nie może ukrywać się za starym samochodem wieki. Musi przejść do ofensywy.
   Wyskoczyła w miejsce, w którym jej zdaniem znajdował się napastnik. Postać odskoczyła i przeturlała się na ulicę, zaskoczona działaniem dziewczyny.
- No, no...
   W słabym świetle okazało się, że jest niski i szczupły, a raczej niska i szczupła, ponieważ spod czarnej czapki wysunęły się pojedyncze kosmyki kucyka. Miała na sobie grubą skórzaną kurtkę i obcisłe spodnie, które jednak sprawiały wrażenie bardzo wygodnych.
   Jej źrenice w czekoladowych oczach wyglądały jak łebki od szpilek, co było szczególnie przerażające, zważając na to, że znajdowały się w ciemnej uliczce.
   Trudno było określić jej wiek, lecz jedno było pewne: Nie wyglądała na w pełni zdrową psychicznie.
   Angel poczuła, jak jej skóra drży. Nie była gotowa na przemianę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby teraz padła na ziemię i dała się kontrolować wilczym konwulsją, ta psychopatka z łatwością mogłaby poderżnąć jej gardło.
   Nie. Powiedziała do siebie. Wytrzymaj, jeszcze nie.
- Czy mogę coś dla pani zrobić? - zapytała ze ściśniętym gardłem. Nie wiedziała, czy powinna uciekać, czy zacząć z nią rozmawiać.
- A co? Nie chcesz się zmienić? Dalej, śmiało. Pokaż swoje prawdziwe oblicze. Będzie ciekawiej. - powiedziała szyderczym głosem.
- Właściwie to chciałam wrócić do domu, zaparzyć sobie herbaty i pouczyć się do jutrzejszego sprawdzianu z historii. - Krążyły powoli, uważnie obserwując każdy ruch.
- Kiedy tak mówisz, można niemal uwierzyć, że nie jesteś wybrykiem natury. - Nagle coś upadło i potoczyło się za plecami Angel. Dziewczyna odskoczyła i odwróciła się, co było ogromnym błędem. Kobieta rzuciła sztyletem i chociaż Angel zdołała się odsunąć, drasnął jej policzek.
- Gdzie je wszystkie chowasz, do cholery? - zapytała, przykładając dłoń do pulsującej rany. Gdyby w tej chwili odwróciła się tyłem, momentalnie uderzyłaby o ziemię ze sztyletami w głowie i plecach.
- Nikt cię przede mną nie ostrzegł? - zapytała, niemalże zawiedziona.
- No, nikt mi nie wspominał o psychopatce biegającej z nożami. - Gdy teraz przyjrzała się dziewczynie, stwierdziła, że nie może być wiele starsza od niej, jeżeli nawet nie była w tym samym wieku co Angel.
- Szkoda. Powinnaś wiedzieć coś o człowieku, który cię zabije.
   Angel poczuła, jak unoszą jej się włoski na barkach i ramionach. Nawet jeżeli ta kobieta nie była całkiem zdrowa psychicznie, nie żartowała.
   Wdech, wydech Angel. Nie jesteś tchórzem. Dasz sobie radę. 
- Prędzej zabije mnie to angielskie żarcie niż ty. - odparowała.
   Angel zrobiła unik. Spóźniła się o setną sekundy, tak, że znowu ją skaleczyła, lecz tym razem bardzo płytko.
   Dziewczyna poruszała się bardzo szybko i sprawnie, jakby została specjalnie wyszkolona, jak zawodowy zabójca.
   Pulsujący ból w nodze i policzku nie dawał o sobie zapomnieć. Nadal krwawiła, choć adrenalina sprawiała, że nie był to obfity krwotok.
   Kiedy dziewczyna zamachnęła się na nią, a Angel w ostatniej chwili odskoczyła, Nagle poczuła, że jej ręka mimowolnie wygina się do tyłu.
- Cholera - szepnęła. Z głośnym stęknięciem poczuła jak jej kości w dłoni zmieniają kształt, a paznokcie wydłużają się i zakrzywiają.
   Dziewczyna roześmiała się.
- No ładnie. Mechanizm obronny się uaktywnił, co? - Tym razem Angel przejęła inicjatywę, obnażyła zęby, a z jej gardła wydobył się głośny pomruk. Skoczyła do przodu.
   Najwyraźniej tylko na to czekała. Złapała ją za ramiona i kopnęła kolanem w brzuch. Angel zwaliła się na ziemię.
   Nagle doznała olśnienia. Zanim brunetka zdążyła się do niej zbliżyć, Angel zapytała.
- Czy ty się mnie boisz?
- Tacy jak ty, mnie nie przerażają. Czuję jedynie wstręt. - Uśmiechnęła się złośliwie.
   Dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie nad jej ramieniem, jakby coś pojawiło się za jej plecami.
- A policji się boisz?
   Otworzyła szeroko oczy i odwróciła głowę.
   Angel nie czekała. Wbiła pazury w brzuch brunetki i gwałtownym szarpnięciem uniosła się do góry. Już po zakończonej przemianie, zatopiła zęby w jej gardle i szarpnęła gwałtownie.
   Ruszyła biegiem.
   Usłyszała jeszcze satysfakcjonujące uderzenie martwego ciała, ciężko osuwającego się na ziemię.

***
- Że coś ty zrobiła?! - zapytał Seth, kiedy ona dawała opatrzyć rany Olivierowi. Przyjrzała mu się uważnie. Miał skupiony wzrok i zaciśnięte usta. Zdawał się nie zwracać uwagi na Seth'a, jednak wyczytała w jego twarzy napięcie. 
- Broniłam się. - powiedziała swobodnym tonem. 
   Podniecenie wywołane walką, nie pozwalało jej się uspokoić. Ciągle machała nogami, przebierała palcami i wierciła się na wygodnej kanapie domu Seth'a. Spojrzała na swoją dłoń. Coś wewnątrz kusiło ją, żeby znowu zobaczyć te idealnie zaostrzone pazury. Te idealne maszyny do zabijania. 
   Podniecał ją fakt, że stanęła oko w oko ze śmiercią. 
   I uciekła od niej bez szwanku. 
   Syknęła. 
   No prawie. 
   Kiedy podniosła wzrok, zdała sobie sprawę, że Seth pochyla się nad nią wsparty ramionami o ciemnoczerwone ściany. W ogóle cały dom Cardoff'ów był jakiś taki ciemny. Piękny, dobrze wyposażony, ale ciemny i niemalże zimny. 
   Gdyby nie magnetyzujące spojrzenie blondyna, zaczęłaby szukać wzrokiem Oliviera, który ni stąd ni zowąd ulotnił się z salonu. 
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że zabiłaś człowieka? - zapytał przeciągając samogłoski. Jakby mówił do dziecka, albo kogoś niezrównoważonego psychicznie. Dziewczyna prychnęła mu prosto w twarz. Gdyby nie miał takiego odrzucającego charakteru, chętnie wpiłaby się w te jego różowe, niegrzeczne usta. 
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że ona najchętniej zabiłaby mnie? - wyszeptała, po czym odepchnęła go opuszkami palców. Wstała z kanapy i otrzepała się z niewidzialnych kruszków. Miała na sobie czarną tunikę i bawełniane legginsy, które nie wiadomo skąd wytrzasnął jej Seth, kiedy zapukała do jego drzwi owinięta jedynie w koc który zwędziła z któregoś podwórka. 
   Sekundę później dzwonił już po Oliviera, widząc jej krwawe rany. 
   Ruszyła ku wyjściu. Wszystko w niej buzowało. Czemu Seth musiał się jej czepiać? Miała już dość wrażeń na jeden wieczór. Pierwszy raz ktoś chciał ją zabić - Seth się tym nie przejął. Pierwszy raz przemieniła się bez bólu i to w tak krótkim czasie - nawet nie zwrócił na to uwagi. 
   Zacisnęła pięści. 
- Angie... - ktoś położył jej rękę na ramieniu. Zaskoczona odskoczyła i zamachnęła się ręką, z której w międzyczasie zdążyły wysunąć się ostre jak brzytwy pazury. 
   Nagle adrenalina opadła. 
   Wtedy pojawił się strach. 
   Olivier leżał na białych kafelkach, nie idealnie białych, ponieważ wokół niego rozbryznęło się kilka kropel ciemnej cieczy. 
   Mrugał szybko oczami i przycisnął dłoń do policzka. Po chwili odsunął ją i przybliżył sobie do oczu. 
   Ściekała z niej krew. 

______________________________________
Taki sobie, w sumie krótki. Coś mało komentarzy, trochę smutno mi z tego powodu, ale dziękuję wszystkim którym chciało się ruszyć tyłki i zrobili to pod ostatnim postem ;* 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

xxx,
Cinna  

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział XVI "Nieskrępowana euforia nieograniczanym ruchem"

   Angel otworzyła oczy i rozejrzała się uważnie. Poczuła ukucie zimna i zamrugała, starając się wyostrzyć rozmyte kontury. Po chwili zdała sobie sprawę, że jest to niemożliwe. Nie przez jej wadę wzroku, a mgłę która zasnuwała wszystko wokół. Mimowolnie zacisnęła pięści, co poskutkowało głośnym pluskiem.
- Ugh. - wystękała i podniosła rękę do twarzy. Po tym ruchu zdała sobie sprawę, że leży na błotnistym, nie za miło pachnącym runie. Momentalnie podniosła się w górę i otarła ręce o potargane jeansy. Zaklęła siarczyście i poklepała kieszenie w poszukiwaniu komórki. Wyjęła i wybrała numer.

***

- Skąd wiedziałaś, gdzie jestem? - zapytała rozczesując kołtuny na swojej głowie.
- W Londynie jest tylko jeden taki las. - odparła Sophia manewrując kierownicą. Kiedy tylko Angel napomknęła jej, że znajduje się wśród drzew, Sophia piętnaście minut później znalazła się pod szkolnym lasem. Zabroniła Angel wsiadać w takim stanie do jej ukochanego samochodu, więc dziewczyna musiała ubrać na siebie za duże  o kilka rozmiarów ciuchy jej babci, które dziewczyna odebrała z pralni.
   Sophia zatrzymała się przed domem Angel. Dziewczyna wydusiła podziękowania i odprowadzana dźwiękiem odjeżdżającego samochodu, wspięła się na klatkę schodową. Weszła do mieszkania i jak najciszej zatrzasnęła drzwi. Rodzice krzątali się po kuchni przy głośno włączonym radiu, więc niezauważona przemknęła do pokoju. Dostanie niemałe kazanie, ale nie teraz. Teraz nie ma na to siły.
   Zrzuciła z siebie ubranie i owinęła ciepłym szlafrokiem, po czym opadła na łóżko. Słodki sen miał już nadejść, kiedy jej telefon zapikał sygnalizując nową wiadomość. Sięgnęła po niego z jękiem i odczytała.

From: Wyatt
Przepraszam za wczoraj. Mozemy spotkac się i pogadac? Przyjde po cb jutro po szkole xxx

***

- Heej, co dzisiaj robisz? - zapytała Angel jak najbardziej przyjaznym głosem.
- Um, hej Angie. Wybieram się z ee... całą paczką do kina. - odparła zakłopotanym głosem Clarissa. Angel oczami wyobraźni widziała jej zdziwioną minę. - Może chcesz się przejść z nami? - dodała szybko.
- Jasne, chętnie. Dawno się nie widzieliśmy. - To była prawda. Angel ostatnimi czasami była zbyt zajęta uganianiem się po lesie i próbami odczepienia od siebie Seth'a, a mało czasu poświęcała swoim "zwyczajnym" przyjaciołom. Cóż, może Sophia nie całkiem się do nich zaliczała, ale Angel jeszcze nie do końca przyjęła to do wiadomości.
- No tak. - Clarissa zaśmiała się nerwowo. - To do zobaczenia? Za dwie godziny przed kinem, tym koło centrum?
- Jasne, będę. - nacisnęła czerwoną słuchawkę i odetchnęła głęboko. Przyda jej się normalny dzień.

***

- Hej, Finn - rzuciła Angel - Jak ci mija weekend?
   Dziewczyna rzuciła jej pełne niepewności spojrzenie. Czyżby Clarissa nie poinformowała reszty o przybyciu dziewczyny?
- Okej. - odparła i wróciła do przeszukiwania swojej torby w bliżej nieokreślonym celu.
- Fajnie - wymamrotała i wcisnęła ręce do kieszeni.
- Kogo my tu mamy? Angel O'Connel, nie wierzę. - Odwróciła się na pięcie i zobaczyła idącego w ich stronę, jak zwykle uśmiechniętego od ucha do ucha, Theo.
- Cześć. - Uśmiechnęła się jak najszerzej potrafiła. Chłopak uścisnął ją przyjaźnie.
- Gdzie reszta? - zapytał i wcisnął ręce do kieszeni.
- Clar się spóźni, a Sophia gada przez telefon. - Finn wskazała na róg pomieszczenia. Faktycznie stała tam ciemnoskóra, która najwidoczniej wykłócała się z kimś, ponieważ gestykulowała żywo rękami. Angel zmarszczyła brwi i wpadła na pewien pomysł.
   Fuknęła na swoją głupotę, lecz coś jej kazało spróbować...
   Skupiła się na ruchu warg dziewczyny.
- ... myślałeś, że cię posłucha?! - chwila przerwy. - Mnie w to nawet nie mieszaj! Nie jestem twoją dziewczynką na posyłki...
- Angie? - Dziewczyna odwróciła się na pięcie.
- Hm?
- Zbieramy fundusze. - powiedziała niepewnym głosem Clarissa. Och, skąd ona się tu wzięła? Angel sięgnęła do swojej torebki i wyjęła z niej portmonetkę. Dorzuciła się do kupki pieniędzy i ponownie zamyśliła.
- Idę po popcorn. Idzie ktoś ze mną? - Zapytała Sophia naturalnym tonem, chowając telefon do kieszeni jeansów. Angel usilnie próbowała wyczytać coś z jej twarzy. Cokolwiek. Gniew, strach. Nic. Jedynie opanowanie i charakterystyczna dla dziewczyny nonszalancja.
- Ja pójdę. - odparła Angel z westchnieniem i podążyła za Sophią.

***

- Przyznawać się, psychole! Kto wpadł na genialny pomysł, żeby pójść na ten chory film?! - zapytała Angel łapiąc się za brzuch i hamując wymioty.
- To klasyka japońskiego horroru! - zaczął bronić się Theo.
- Zawsze twierdziłam, że Japończycy są nienormalni. - Zachichotała Clarissa, a razem z nią cała paczka.
- To co, Sturbucks? - pyta Sophia wyrzucając pusty kubełek po popcornie. Angel z przerażeniem zerka na wyświetlacz telefonu. Dziesięć nieodebranych połączeń od taty.
- Sorka, ale jeżeli za piętnaście minut nie będzie mnie w domu, tata dzwoni po gliny. - powiedziała ukazując im smartfona. Wszyscy posłali jej współczujące spojrzenia.
- Może cię odprowadzimy? Robi się już ciemno. - zaproponowana zmartwionym głosem Finn.
- Nieee, idźcie. Poradzę sobie. - Posłała im uśmiech i pożegnała się z każdym z osobna.
   Rozejrzała się. Ulice były opustoszałe. Mogła zapomnieć o taksówce. Wybrała numer taty, aby chociaż trochę go uspokoić. Zdziwiła się, kiedy po pierwszym sygnale włączyła się automatyczna sekretarka.
- Czeeeść tatooo... Byłam w kinie, dlatego miałam wyłączony telefon. Tak, wiem, wiem, powinnam wam powiedzieć. Wezmę na siebie twoje dyżury mycia naczyń, ale nie mów nic mamie, co? Kocham cię. - rozłączyła się. Delikatny podmuch zimnego powietrza połaskotał ją w policzki. Angel idąc przed siebie zwróciła uwagę na ciepło miasta, woń drzew, ziemi i ludzi, zadowolonych, że wreszcie mogą wrócić do domu.
   Ruszyła truchtem, regularnie przebierając nogami, jak to miała w zwyczaju na wf-ie, żeby jak najmniej się zmęczyć. Piersi nieprzyjemnie podskakiwały w nieodpowiednim staniku.
   Sekundę później jej kroki stały się dłuższe i sprężyste. Pomknęła przed siebie.
   Biegła i - co dziwne - sprawiało jej to niemałą przyjemność. Nie musiała myśleć czy dobrze porusza rękami i czy stawia stopy prawidłowo. Jakby jej ciało samo wiedziało co robić. Pędziła, czując pod podeszwami trampek drobne kamyczki i brukowe cegiełki. Kiedy kroki były za krótkie, skakała.
   Przeskakiwała nad hydrantami, małymi krzaczkami, koszami na śmieci.
   Przebiegła przez jezdnię i wskoczyła na maskę jakiegoś starego forda, blokującego przejście na pasach. Roześmiała się głośno, słysząc wycie alarmu.
   Było w tym szaleńczym biegu coś więcej niż potężny zastrzyk adrenaliny. Angel czuła, że sprawia jej to olbrzymią radość, takie doświadczanie energii. Nieskrępowana euforia nieograniczanym ruchem.
   Przeskoczyła przez niski płotek, przekonana, że tędy szybciej dotrze  do domu. Mimo, że księżyc chował się pod warstwą chmur, a nigdzie nie było latarni, bez problemu udawało jej się omijać roztłuczone szkło, ogrodowe krasnale i inne wszelakie przeszkody.
   Raz! - wskoczyła na parkomat i odbijając się, lekko opadła na beton, ani na chwilę nie przerywając biegu. Dwa! - przeskoczyła przez kubeł, który okazał się wyższy, niż jej się wydawało. Tylnymi nogami musiała podeprzeć się, aby nie ześlizgnąć stóp i uderzyć całą powierzchnią ciała o asfalt. To jednak tylko zwiększyło siłę odbicia. Wylądowała z gracją godną zawodowego sportowca... tyle, że na czworakach, jak zwierzę.
   Trzy! - po ułamku sekundy, skoczyła na garaż sąsiedniego domu...
   ... i poczuła silne ukucie w lewej nodze. Coś rozerwało jej skórę. Rzuciła się do przodu i wylądowała na chodniku. Chwilę turlała się wzdłuż krawężnika, aby po chwili spojrzeć w dół i dostrzec strużkę krwi ściekającą po skórze, oraz srebrną rękojeść, która wbiła jej się w nogę. Pociągnęła za nią, ukazując metalowy sztylecik. Przygryzła wargę z bólu.
   Przyjrzała mu się w świetle księżyca.
   Nie był zbyt gruby czy długi. Miał za zadanie jedynie przerwać jej bieg.
   Do jej uszu dobiegł ledwo słyszalny świst. Momentalnie schyliła się i przycisnęła policzek do zimnego chodnika. Gdyby miała uszy, położyłaby je po sobie.
   Kolejny sztylet przeleciał koło jej ciała i wbił się w oponę samochodu zaparkowanego zaraz koło niej. Usłyszała syk powoli uciekającego powietrza.
- Zadziwiająca szybkość, młoda krwio. - dobiegł ją głos.

_________________________________
Wracać? :)