„Fantastyka
w starożytnej literaturze: Satyrykon”
Z
głośnym jękiem rezygnacji walnęła czołem o blat. Możliwe że
zostanie jej ślad, ale tym się nie przejmowała. To był jej
pierwszy dzień w szkole a ona już miała kompletnie dość nauki.
Zerknęła
na stolik. Ani śladu po grupce. Oddała książkę i ruszyła do
domu.
Na
szczęście przestało padać i jedynie lekko mżyło, choć
i tak do domu wróciła przemoczona.

Przed
drzwiami zdjęła swoje czarne motocyklowe kozaki i wytrząsnęła z
nich wodę wprost na nową wycieraczkę.
Spróbowała
otworzyć drzwi, lecz coś lub ktoś jej to uniemożliwiało.
Westchnęła głęboko i mocniej popchnęła drzwi. Szpara w drzwiach
powiększyła się na tyle, że mogła wcisnąć się do środka.
Teraz
zobaczyła co zagrodziło jej drogę. Sterta pudeł! Zacisnęła
szczękę i zatrzasnęła drzwi. Idąc przed siebie, doszła do
wniosku że jej genialni rodzice cały dom obłożyli stertami
zakurzonych kartonów, pełnych niepotrzebnych rzeczy.
Zdjęła
kurtkę i rzuciła ją na oparcie fotela. Mokrusieńkie włosy spięła
gumką w wysoki kok. Jedyne o czym marzyła dzisiejszego dnia był
gorący, długi prysznic z jej ulubionym malinowym płynem do
kąpieli.
Kiedy
po raz kolejny po drodze do swojego pokoju wpadła na pudło,
ogarnęła ją taka złość, że kopnęła je z całej siły. Ku jej
zdziwieniu, karton poszybował przez pół pokoju i uderzył o ścianę
naprzeciwko, zrzucając tym samym ulubiony obraz jej matki.
Angel
zakryła usta dłońmi. Jak to się stało? Przecież pudło było
pełne ciężkich książek na temat II wojny światowej jej ojca!
Poczuła
dokuczliwe mrowienie w rękach. Szybko roztarła je i zrzuciła winę
na to że jest przemarznięta do szpiku kości. Weszła do swojego
pokoju. Białe ściany, podłoga z ciemnych, kwadratowych paneli.
Rodzice zaproponowali jej przemalowanie, ale nie zgodziła się.
Takie jej się podobały. Przystroiła je kolorowymi, chińskimi
lampkami, dodała ciemnoróżowy, puchaty dywan, kolorową kapę na
łóżko i poczuła się prawie jak w domu.
Tyle
że pokój w jej domu nie był aż tak klaustrofobiczny, z jednym
miniaturowym okienkiem z widokiem na szarą ulicę.
Złapała
ciepłe spodnie od piżamy i jakąś koszulkę i poszła pod
prysznic. Puściła wodę i ostrożnie weszła do wanny.
Rozkoszowała się gorącymi kropelkami otulającymi jej ciało. Otworzyła szampon i zaciągnęła
się jego wonią.
Ale
zamiast aromatu truskawek, poczuła okropny smród drażniący jej nozdrza. Z obrzydzeniem wyrzuciła opakowanie do
umywalki, ale wciąż czuła ten przeklęty zapach! Zakręciła wodę,
otrząsnęła się z kropelek wody, owinęła ręcznikiem i
prędko wyszła z wanny.
Przetarła zaparowane lustro i zaciągnęła się powietrzem. Z jej nosa leciała stróżka ciemnej, gorącej krwi. Prędką wytarła ją kawałkiem papieru i jak najszybciej wybiegła z łazienki.
Może
już za długo używa tego szamponu i jej zbrzydł? Musiała przejść
się do drogerii po nowy.
Założyła
dres i poszła zrobić sobie obiad. W kuchni znalazła tylko
zapiekankę z karteczką i kilka zamrożonych steków.
Na
karteczce widniało:
Angel!
Zrobiłam
twoją ulubioną zapiekankę z warzywami, wystarczy że ją
przygrzejesz w piekarniku. Przeglądnij pudła i poszukaj swoich
rzeczy.
Kocham
Mama
Angel
zgniotła karteczkę i wrzuciła ją do kosza pod zlewem.
Przyglądnęła się chwilę zapiekance i nachyliła nad nią. Nie
pachniała zbyt apetycznie.
Ale
za to te steki wyglądały pysznie.
Poczekała
aż mięso się rozmrozi i wrzuciła je na patelnię. Po trzech
minutach przełożyła jedzenie na talerz i usiadła przed
telewizorem. Nim się obejrzała, po dwóch stekach nie było już
śladu. Jak ona to zrobiła? Pewnie była wyczerpana i wygłodniała
bo ciężkim dniu w szkole, podpowiadało jej coś w myślach. Umyła
ręce z czerwonych plam pozostałych po obiedzie i nie widząc
lepszego zajęcia zabrała się za zadanie domowe.
Jednak
zobaczyła na biurku małą paczkę zaadresowaną do niej. Zdziwiona
rozdarła taśmę jednym ruchem dłoni i wyjęła z niej cienką
książeczkę zatytułowaną: „Poradnik:Jak
przeżyć w Anglii”. Zachichotała. Już wiedziała od kogo ją
dostała.
Otworzyła
na pierwszej lepszej stronie.
Klimat i pogoda
Wyjeżdżając
należy zapomnieć o obiegowych opiniach, jakoby w Anglii padało. To
się nigdy nie zdarza, to przeklęte kontynentalne zjawisko w ogóle
nie istnieje. Jest przecież za mało oryginalne, ten kraj stać na o
wiele więcej. I tak:
- mży;
- leje;
- siąpi;
- zacina.
W
ostateczności z nieba mogą lecieć koty i psy – Anglicy mówią:
It's raining cats and dogs; ale przecież nie deszcz. To zbyt
prozaiczne. Powiedzenie „parasol noś i przy pogodzie” jest o
tyle nieaktualne, że pogody w zasadzie nie ma.

Moja
kochana, droga, słodziutka Angel!
Nawet
nie przychodzi Ci do głowy jak wszyscy, cholerka, za tobą tęsknimy!
I tyle się wydarzyło! Wiem, że pewnie nie umiałam się
powstrzymać i opowiadałam Ci to wszystko już przez telefon, ale
uznałam, że list będzie bardziej dramatyczny...
A
kończył się dwie kartki dalej:
Twoja
na zawsze BFF
Rosie
Z PS zajmującym następne dwie. Uśmiechnęła się do listu. Obiecała
że gdy zrobi zadanie, od razu zabierze się do przeczytania listu, a
zaraz potem zadzwoni do swojej przyjaciółki.
Następnego
dnia Angel o 8.20 stała przed lustrem i przyglądała się swojemu
odbiciu. Nie umiała się pozbyć wrażenia że coś po tej nocy się
w niej zmieniło, tylko za nic w świecie nie umiała określić, co
takiego.
Zrezygnowana
westchnęła i wygładziła śnieżnobiały sweter.
Dziwnie
się czuła, kiedy wszyscy w jej szkole chodzą tak elegancko ubrani,
ale Angel nawet nigdy nie dopuszczała myśli o tym żeby zakupić
spódnicę w kratę, białą koszulę czy krawat. Dlatego dziś miała
na sobie oversizeowy sweter, chustę jej matki przypominającej koc
piknikowy(chociaż podpatrzyła ten wzór od jednej z dziewczyn z
klas trzecich) i rurki koloru khaki.
Jej
rodziców nie było już w domu, ale dziewczyna nawet się z tego
powodu cieszyła. Wczorajszego wieczoru, ogarnięta niewyjaśnioną
falą złości wydarła się na nich, za to że musiała zostawić
przyjaciół i szkołę w Irlandii. Ta kłótnia odbywała się
systematycznie co kilka dni, ale Angel nigdy nie uważała się za
tak... porywistą, jaką okazała się wczoraj. No może nie tak
bardzo.
Oblizała
usta i ruszyła ku klatce schodowej. Tym razem nie zapomniała o
parasolu.
W
drodze do szkoły, wspominała ostatnie dwa lata w Wexford High School.
Wagarowanie, imprezy, palenie pierwszych papierosów w damskich
toaletach. Jej rodzice nigdy tego otwarcie nie przyznali, ale Angel
wiedziała że to także zaważyło o decyzji nad przeprowadzką do
Londynu.
I
tak niczego z tamtego okresu nie żałowała.
A
już na pewno nie Kennego Walsha.
I
właśnie w tym momencie ktoś uderzył w nią drzwiami czarnego
smukłego samochodu. Angel zamroczona upadła na kolana, brudząc
sobie całe spodnie.
- Hej nic ci nie jest? - Zapytał ktoś, kto właśnie klęczał naprzeciw niej.
- Mógłbyś uważać do cholery. - Mroczki sprzed oczu dziewczyny zniknęły.
- Bardzo przepraszam, naprawdę Cię nie zauważyłem. Chociaż w sumie ma to swoje plusy.
- Hm? - Zapytała białowłosa pocierając swoje czoło.
- Chodzi o to, w jaki sposób mnie w tej chwili obejmujesz. - Zdała sobie sprawę, że faktycznie, jedną ręką kurczowo obejmuje kark chłopaka. Z innej perspektywy musiało to pewnie ciekawie wyglądać.
- Hej nic ci nie jest? - Zapytał ktoś, kto właśnie klęczał naprzeciw niej.
- Mógłbyś uważać do cholery. - Mroczki sprzed oczu dziewczyny zniknęły.
- Bardzo przepraszam, naprawdę Cię nie zauważyłem. Chociaż w sumie ma to swoje plusy.
- Hm? - Zapytała białowłosa pocierając swoje czoło.
- Chodzi o to, w jaki sposób mnie w tej chwili obejmujesz. - Zdała sobie sprawę, że faktycznie, jedną ręką kurczowo obejmuje kark chłopaka. Z innej perspektywy musiało to pewnie ciekawie wyglądać.
Odskoczyła
od niego jak poparzona.
- Jestem Olivier Wilson. - Żeby ujrzeć twarz chłopaka, musiała zmrużyć oczy, ponieważ stał pod światło. - A ty Angel O'Connor? Widziałem Cię wczoraj w bibliotece.
- O'Connel - Poprawiła go. Chłopak posłał jej zabójczy uśmiech.
Zauważyła jednak, że jego kieł jest lekko ukruszony. Pomimo tego mankamentu wykrój jego ust był zniewalający. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ona także widziała wczoraj chłopaka. To on był towarzyszem przeciwnika Setha.
- Jestem Olivier Wilson. - Żeby ujrzeć twarz chłopaka, musiała zmrużyć oczy, ponieważ stał pod światło. - A ty Angel O'Connor? Widziałem Cię wczoraj w bibliotece.
- O'Connel - Poprawiła go. Chłopak posłał jej zabójczy uśmiech.
Zauważyła jednak, że jego kieł jest lekko ukruszony. Pomimo tego mankamentu wykrój jego ust był zniewalający. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ona także widziała wczoraj chłopaka. To on był towarzyszem przeciwnika Setha.
Angel
wydęła wargi.
- Boli cię głowa? Może pójdziemy do pielęgniarki? - Zapytał wyraźnie zmartwiony, kiedy dziewczyna nie odwzajemniła jego entuzjazmu. Chyba uznał jej sceptyczność za objaw złego samopoczucia. No cóż, z takimi rysami, pewnie rzadko spotykał się z niezadowoleniem płci przeciwnej.
- Nie, wszystko dobrze. Irlandczycy są twardzi. - Posłała mu słaby uśmiech. Chyba jej uwierzył, bo prędko zmienił temat.
- Więc może dasz mi odpokutować to i pozwolisz mi się odprowadzić do szafki? - Automatycznie miała ochotę odburknąć coś w stylu ”Nie masz lepszych zajęć niż podrywanie laski którą przed sekundą stratowałeś?”. Ale powstrzymała się. Angel bądź miła, bądź miła, bądź miła!
- Hm, jasne. - Udało jej się wykrztusić. Twarz chłopaka ponownie się rozpromieniła.
- Cudownie. - Chwycił jej torbę i nie dając czasu na protesty, ujął ją pod rękę i ruszył w stronę szkoły. Szli przez przedni plac szkoły, gdzie tym razem kłębiło się wielu uczniów. Jak i wczoraj, wszyscy się na nią gapili. Naprawdę musiała się powstrzymać aby nie pokazać każdemu z nich środkowego palca.
- Boli cię głowa? Może pójdziemy do pielęgniarki? - Zapytał wyraźnie zmartwiony, kiedy dziewczyna nie odwzajemniła jego entuzjazmu. Chyba uznał jej sceptyczność za objaw złego samopoczucia. No cóż, z takimi rysami, pewnie rzadko spotykał się z niezadowoleniem płci przeciwnej.
- Nie, wszystko dobrze. Irlandczycy są twardzi. - Posłała mu słaby uśmiech. Chyba jej uwierzył, bo prędko zmienił temat.
- Więc może dasz mi odpokutować to i pozwolisz mi się odprowadzić do szafki? - Automatycznie miała ochotę odburknąć coś w stylu ”Nie masz lepszych zajęć niż podrywanie laski którą przed sekundą stratowałeś?”. Ale powstrzymała się. Angel bądź miła, bądź miła, bądź miła!
- Hm, jasne. - Udało jej się wykrztusić. Twarz chłopaka ponownie się rozpromieniła.
- Cudownie. - Chwycił jej torbę i nie dając czasu na protesty, ujął ją pod rękę i ruszył w stronę szkoły. Szli przez przedni plac szkoły, gdzie tym razem kłębiło się wielu uczniów. Jak i wczoraj, wszyscy się na nią gapili. Naprawdę musiała się powstrzymać aby nie pokazać każdemu z nich środkowego palca.
Oliver
odprowadził ją aż do samej szafki, a nawet pomógł ściągnąć
kurtkę!
Ni
stąd ni zowąd, pojawiła się obok nich Clarissa.
- Dzień dobry Angel, dzień dobry Olivierze.
- Witaj Clarisso. - Chłopak posłał jej uśmiech, a ona widocznie uradowana odwzajemniła go z dwukrotną mocą. Tak jakby przyłożyć zwykłą jarzeniówkę do reflektora stadionowego. - Myślisz że mogę oddać Angel pod twoją opiekę? Muszę oddać zgłoszenie do zawodów.
- Jasne. - Powiedziała dziewczyna wzruszając ramionami.
- Hej, ja tu jestem! - Przypomniała o sobie Angel, ponieważ zachowywali się tak jakby była bezbronnym dzieckiem, które trzeba chronić, nie zwracając uwagi na jego zdanie.
- Właśnie! Angel, nie zdążyłam Ci wczoraj pokazać dziedzińca! Musisz to zobaczyć, to chyba najlepsza część wycieczki, a kompletnie wyleciała mi z głowy! - Clarissa szła pół kroku przed wyższą dziewczyną. - A tak w ogóle, skąd znasz Oliviera?
- Mieliśmy mały wypadek po drodze do szkoły. - Na dowód pokazała kształtujący się guz, którego na szczęście zasłaniała grzywka dziewczyny. Clar syknęła współczująco, chodź Angel zauważyła że jej przewodniczka odetchnęła z ulgą.
- Dzień dobry Angel, dzień dobry Olivierze.
- Witaj Clarisso. - Chłopak posłał jej uśmiech, a ona widocznie uradowana odwzajemniła go z dwukrotną mocą. Tak jakby przyłożyć zwykłą jarzeniówkę do reflektora stadionowego. - Myślisz że mogę oddać Angel pod twoją opiekę? Muszę oddać zgłoszenie do zawodów.
- Jasne. - Powiedziała dziewczyna wzruszając ramionami.
- Hej, ja tu jestem! - Przypomniała o sobie Angel, ponieważ zachowywali się tak jakby była bezbronnym dzieckiem, które trzeba chronić, nie zwracając uwagi na jego zdanie.
- Właśnie! Angel, nie zdążyłam Ci wczoraj pokazać dziedzińca! Musisz to zobaczyć, to chyba najlepsza część wycieczki, a kompletnie wyleciała mi z głowy! - Clarissa szła pół kroku przed wyższą dziewczyną. - A tak w ogóle, skąd znasz Oliviera?
- Mieliśmy mały wypadek po drodze do szkoły. - Na dowód pokazała kształtujący się guz, którego na szczęście zasłaniała grzywka dziewczyny. Clar syknęła współczująco, chodź Angel zauważyła że jej przewodniczka odetchnęła z ulgą.
Komuś
tu się chyba podoba Oliver ze starszej klasy!
Genialny, nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńNie słodź mi tak haha ;D
UsuńCoraz bardziej wciąga, chcemy jeszcze!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPS: W wolnej chwili zachęcam do przeczytania mojego nowego wiersza.
OdpowiedzUsuńMoże masz jakieś sugestie?