czwartek, 21 marca 2013

Rozdział XII "[...] wyssał z niej całą siłę i resztki dobrego nastawienia do tego miasta"

    Angel gnała przed siebie, nie zważając na potrącane osoby. W brzoskwiniowej przeciwdeszczowej kurtce i czarnej menelce wyróżniała się wśród szaro burych Londyńczyków, ale nie zwracała nawet na to uwagi.
    Że nie zdążyła na ten głupi autobus. Z powodu własnej inteligencji, musiała iść piechotą na drugi koniec Londynu do Westminster, gdzie zamieszkiwała Sophia. Potrzebowała rady.
    Czemu nie zapytała Setha? To przecież on ją znalazł. Cóż, zapytała. Spotkała się tylko z wymijającymi półsłówkami i widocznym zdenerwowaniem na twarzy chłopaka.
    Co chciał od niej Alfa? Angel, przecież to logiczne. Identycznie jak Seth chcę cię w stadzie. Potrzebuje jej. I to wyraźnie do jakiś większych celów. Ją, zwykłą niczym niewyróżniającą się specjalnie dziewczynę, którą kazał zmienić w bestię.
    A teraz się o nią upomina.
    Potrząsnęła głową, tak, że białe włosy zakryły jej wyczerpaną twarz. Czuła jakby Alfa wyssał z niej całą siłę i resztki dobrego nastawienia do tego miasta.
- Angel? - Dziewczyna podniosła głowę na dźwięk swojego imienia.
- Em, Wyatt, tak? - Zapytała i uśmiechnęła się słabo.
- Tak się składa. - Posłał jej szeroki uśmiech.
- Co tu robisz? - Zapytała dziewczyna, przy czym kątem oka próbowała wypatrzeć na zegarze przy wejściu do metra, która godzina.
- Chodzę tu do szkoły. - Wskazał na swój pełny mundurek. Składał się z zielonego, flanelowego swetra, czarnych spodni, sztywnej koszuli i krawatu w paski. Cóż, nie dało się powiedzieć, że był ładny... ok, nie oszukujmy się, ubranie było wstrętne. Ale pomimo tego Wyatt nie prezentował się w nim aż tak źle.
- O, super. - Powiedziała bez większego zainteresowania. Najchętniej zostawiłaby tu chłopaka bez słowa i ruszyła biegiem do domu Sophii.
- Ym, Angel? Wiem, że nie znamy się za długo, kurczę, co ja gadam, nie znamy się wcale, ale może zechciałabyś ze mną gdzieś wyjść? - Dziewczyna spojrzała na chłopaka.
- Co?
- Pytam, czy byś się ze mną, może umówiła, chyba. - Angel zamrugała powiekami, próbując przyswoić sobie jego skomplikowaną wypowiedź.
- Em, jasne. - Wzruszyła ramionami. - Nie ma sprawy.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał chłopak i zmarszczył zaniepokojony brwi. - Jesteś strasznie blada.
- Nic mi nie jest. - Warknęła szorstko. Zaskoczony Wyatt zrobił krok do tyłu, lecz uśmiech pojawił się na jego twarzy ponownie po tym jak dziewczyna zapytała. - To na kiedy jesteśmy umówieni?
- Może piątek? - Dziewczyna uśmiechnęła się najszczerzej jak potrafiła.
- Ok, czekaj podam ci mój numer telefonu. - Powiedziała i szybkim ruchem wyciągnęła lekko wystającą komórkę Wyatta z jego kieszeni i wstukała numer.
- Do zobaczenia! - Krzyknęła do chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź, puściła się sprintem przed siebie.
    O cholera. Chyba właśnie umówiła się z jakimś gościem na randkę. Parsknęła śmiechem i już więcej się nie zatrzymując, dobiegła do domu Sophii.

***

    Drzwi średniej wielkości murowanego domku, otworzyła starsza kobieta w srebrzystej podomce. Miała miłą twarz, ciemnej karnacji.
- Dzień dobry, jestem Angel O'Connel. Zastałam może Sophię? - Zapytała Angel z jak najmilszym uśmiechem. Kobieta odwzajemniła go i poprawiła okulary na srebrnym łańcuszku na nosie.
- Sophii jeszcze nie ma, ale zapraszam do środka. - Kobieta, jak spodziewała się Angel, miała głos dobrodusznej babuni z bajek.
     Kobieta otwarła szerzej drzwi, a Angel uśmiechnęła się nieśmiało i weszła do środka.
- Napijesz się herbaty, kochaniutka? - Zapytała kobieta z kuchni.
- Poproszę. - Angel usiadła na białej kanapie w ogromnym salonie. Cóż, po wyposażeniu widać było, że wszystko jest bardzo drogie, lecz samo urządzenie było stosunkowo skromne.
    Kanapa, szklany stolik, roślinka w rogu i przeciętnej matrycy plazma na ścianie.
    Angel zaciekawiły zdjęcia w ozdobnych antyramach, wiszące nad kanapą. Wstała i przyjrzała się im bliżej.
Pierwsze zdjęcie przedstawiało małą, czarnoskórą dziewczynkę w objęciach szeroko uśmiechniętej kobiety. 
- To Sophia z jej matką Marie. Jak jeszcze żyła. - Powiedziała staruszka, niosąca tackę z parzącą się herbatą w porcelanowych filiżankach.
- Och, przepraszam. Nie miałam pojęcia, że mama Sophii...
- Cała rodzina. Jestem jej jedyną bliską. - Babcia Sophii, jak zdołała się domyślić Angel, rozłożyła filiżanki i zaczęła powoli mieszać cukier.
- Bardzo mi przykro. - Odparła zakłopotana.
- Mi także. A najbardziej Sophii. Thomas, to znaczy jej tata, Marie i jej siostra – Gloria. Wszyscy zginęli w pożarze. - Angel zdziwiła otwartość staruszki. Nie wiedząc co powiedzieć, dziewczyna po prostu upiła łyk herbaty parząc sobie przy tym boleśnie język.
- Moja droga Sophia do dzisiaj nie umie sobie wybaczyć, że nie było jej tej nocy w domu. Pokłóciła się z rodzicami i poszła na noc do przyjaciółki. Próbowała zadzwonić do mojej córki, żeby ją przeprosić, ale było już za późno.
- Wyciek gazu?
- Prawdopodobnie podpalenie. - Wyszeptała staruszka. - Od 10 lat nie znaleziono sprawcy.
    Angel zatkało. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Zresztą, kto by miał, zaraz po tym jak dowiadujesz się, że rodzina koleżanki z którą jadasz obiady na stołówce, została spalona podczas gdy sobie smacznie spali?
- Niech pani mi wybaczy, że zabrzmi to niekulturalnie, ale właściwie, czemu pani mi to mówi? - Zapytała słabym głosem.
- Bo dobrze Ci patrzy z oczu, moja droga. Z tego co wiem, Sophia nie ma wielu przyjaciół. Jesteś pierwszą osobą, która przyszła do niej od prawie trzech lat. - Angel zamrugała oczami.
- Jesteście podobne. - Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. - Obie macie jakąś tajemnice.
Angel przełknęła ślinę.
- Och, nie martw się, nie chcę wiedzieć. - Zaśmiała się. Białowłosa odwzajemniła to słabym uśmiechem.   
- Już jestem! - Z niezręcznej sytuacji wybawiła ją Sophia. Angel usłyszała szelest ściąganej kurtki i butów.
- O witaj Sophio, masz gościa. - Powiedziała kobieta i zaczęła zbierać puste filiżanki ze stołu.
- Gościa? Kto... - Sophia weszła do salonu.
- Cześć. - Angel pomachała Sophii. Czarnoskóra zacisnęła szczękę.
- Na górę.

***

- Co ci strzeliło do głowy, żeby do mnie przychodzić? W ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam? - Zapytała wściekła Sophia po czym stanęła na środku pokoju. - Theo, prawda?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Och, ja myślałam, żeby posiedzieć z moją babcią na herbatce. - Dziewczyna parsknęła. - Nie wiem co ci ta staruszka naopowiadała, ale ma swoje lata i jest już nieźle pokręcona.
- Nic takiego. - Skłamała Angel i wzruszyła ramionami. Siedziała na ogromnym białym łóżku z co najmniej setką poduszek. Pokój Sophii był dość mały, ale może sprawiała to olbrzymia szafa naprzeciw łóżka.
- Więc, o co chodzi. - Powiedziała Sophia gdy wreszcie skończyła ogarniać pokój (choć na oko Angel panował w nim idealny porządek) i zajęła miejsce na obitym miękkim futerkiem fotelu w rogu pomieszczenia.
Angel podrapała się po karku.
- Myślę, że rozmawiałam dzisiaj z Alfą. - Powiedziała cicho wlepiając wzrok w ścianę.
- Pieprzysz. - Odparła prawie bezgłośnie Sophia. - Angel, błagam, powiedz, że żartujesz.
- Matko, Soph, z czego wy robicie taką ogromną sprawę? Przecież z Sethem rozmawia prawie cały czas... - Znaczy tak chyba jej się wydawało.
- Nie prawda Angie. Alfa nie rozmawia z nikim ze stada. Pewnie nie za często z Sethem. Cholera, ja nawet przypuszczam, że nigdy z nim nie rozmawiał! - Wykrztusiła.
- To... to jak Seth wie, kogo ma zmieniać? - Zapytała coraz bardziej przerażona.
- On to po prostu czuję. Jest coś takiego jak więź. Między członkami stada i Alfą. Jakby niewidzialne niteczki, prowadzące wprost do Alfy. Można powiedzieć, że niteczka Setha jest najczęściej używana.
- To znaczy, że mam się martwić? - Zapytała słabo. Sophia zacisnęła usta w wąską linię.
- Trzeba powiedzieć o tym Sethowi. - Złapała komórkę w dłonie.
- On... on to chyba widział. - Angel przełknęła ślinę.
- I co powiedział? - Sophia nachyliła się w jej stronę.
Angel tylko pokręciła głową. Poczuła jeszcze, że oczy zachodzą jej czernią.

____________________
Wybaczcie, że ten rozdział jest taki nudny. Po prostu chciałam wyjaśnić kilka spraw.
Jest także odrobinę dłuższy od poprzedniego, jak prosiło mnie kilka osób. 
I prosiłabym, osoby które to czytają. Zostawcie po sobie komentarz! Dla was to niewiele, a dla bloggerów takich jak ja, to spełnienie marzeń :) 
Wystarczy zwykłe "przeczytałem/łam". 

Zapraszam do zakładki SPAM, jeżeli uważacie, że wasz blog może mi się spodobać :) 

Pozdrawiam
Cinna


6 komentarzy:

  1. Teraz patrzę trochę inaczej na Sophie. Jej rodzina zginęła w pożarze, to smutne. Na początku za nią nie przepadałam, ale teraz moje nastawienie do niej uległo zmianie.
    Zgaduję że między Angel a Wyatt'em narodzi się jakieś uczucie. Mam przynajmniej takie przeczucie.
    Rozdział na pewno nie jest nudny. Powiem więcej: jest bardzo ciekawy. Wszystkie takie są, ale co na to poradzić? Świetnie piszesz, mam nadzieję że następny rozdział pojawi się w niedługim czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia strasznie wciąga, coraz bardziej nie mogę doczekać się następnych części. Wszystko idealnie, jak zawsze.
    Mimo wszystko dalej nie lubię Sophii, a Seth nawet kiedy o nim nie piszesz wierci mi dziurę w brzuchu z ciekawości. Tworzysz strasznie barwne i interesujące postaci! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, niemogę się doczekać dalszego ciągu.
    I <3 your blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki nudny, rozdział rewelacyjny! :) No proszę szykuję nam się randka. Jestem ciekawa czy Angel poradzi sobie z ,,uczuciem" i dołączeniem do stada. I czy to nie będzie przeszkadzało? :) Współczuję Sophie. Została sama na świecie, nie godząc się z najbliższymi Jak na nią trzyma się nieźle. Cóż, zostaje mi czekać na następne rozdziały :) A, i przepraszam że dopiero teraz komentuję ale brak czasu niestety :( Pozdrawiam!

    http://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny rozdział
    I <3 your blog

    OdpowiedzUsuń