czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział VII "Czuła się jakby była uwięziona we własnym ciele, pogrążając się kakofonii"

    Otworzyła oczy. Przetarła posklejane od tuszu powieki i ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała uważnie po pokoju. Nic nie wzbudziło jej podejrzeń, choć czuła że coś jest nie tak.
Zaciągnęła się powietrzem. Poczuła dziwaczny ziemisty zapach.
Odrzuciła kołdrę i wyszła z łóżka. Wraz z tym ruchem, na ziemię posypało się kilka ciemnych grudek. Zdezorientowana spojrzała na łóżko. Całe było upaćkane w ziemi, błocie i liściach.
Z przerażeniem zauważyła też kilka plam krwi.
    Zakryła dłonią usta. Jej dłonie i kolana były w podobnym stanie. Spanikowana złapała całą pościel i szybko, obijając się boleśnie o ściany, wcisnęła wszystko do pralki w łazience i ustawiła program.
Zrzuciła z siebie już właściwie nie białą, lecz w brązowo – czerwone ciapki koszulkę i zaczęła pocierać ją mydłem pod gorącą wodą. Gdy skończyła, spojrzała w lustro.
    Jej włosy wyglądały jak siano, z we wtykanymi gałązkami i liśćmi, twarz była różowawa i napuchnięta, lecz najgorzej prezentowały się jej usta.
    Niezdrowo czerwone, nabrzmiałe i napuchnięte, przeorane głęboką zaschniętą blizną. Włożyła twarz pod gorącą wodę i zaczęła nerwowo pocierać ją i drapać. Potem złapała szczotkę i pozbywając się połowy włosów, udało jej się powyciągać runo leśne z głowy.
    Siadła w kącie łazienki i zakryła twarz dłońmi.
    Co się właściwie stało?
    Jej rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi.
   Poderwała się do góry, wzięła ze sterty prania za dużą koszulkę sięgającą jej do ud i nie przejmując się swoim wyglądem podeszła do drzwi.
    Nie patrząc w judasza, drżącą ręką sięgnęła do klamki.
    Kiedy ujrzała jego twarz, wszystko wróciło.
    Klub, taniec, pocałunek.
    A potem coś jeszcze. Ból łamanych kości, wycie, zapach lasu, zapach zwierzyny.
    Strzępki wspomnień migały jej jak slajdy przed oczami.
    Wróciła na ziemię. Chłopak otwierał usta aby coś powiedzieć, a ona bez zastanowienia zatrzasnęła drzwi.
Seth jednak zdążył wsunąć stopę między framugę.
- Angel, czekaj!
- Zostaw mnie. - Powiedziała cichutko, choć wiedziała, że dobrze ją słyszał.
- Pozwól mi wszystko wytłumaczyć. - Odparł wręcz błagalnym tonem. Jeszcze chwilę siłowali się z drzwiami, lecz Angel w końcu dała za wygraną. Potrzebowała wyjaśnienia. Chłopak bezszelestnie wsunął się do środka i bez zaproszenia wepchnął do salonu. Angel aż zazgrzytała zębami na widok tego jak rozwala się na kanapie.
- Chętnie napiłbym się herbaty,  jeżeli nie masz nic przeciwko. - Powiedział podkreślając swój angielski akcent. Zmroziła go wzrokiem, a on tylko podniósł ręce w obronnym geście.
- Wracając do rzeczy... Co ty do cholery ze mną zrobiłeś? - Zapytała prosto z mostu, ciągle cichutkim głosikiem, ponieważ czuła, że gardło ma zdrapane na wióry.
- Jeżeli chodzi ci o stan twojej fryzury to...
- Seth! - Wychrypiała. Chłopak westchnął i nachylił się w jej stronę.
- Teraz jesteś taka jak ja. I jest nas więcej.
- Co rozumiesz przez „taka jak ja”? - Zapytała z coraz większym niepokojem.
- Każdy nazywa to jak chce. - Wzruszył ramionami i wstał, przejeżdżając palcami po okładkach książek w obszernej biblioteczce. - Lykanie, Dzieci księżyca, likantropy... wilkołaki. - Z ostatnim słowem spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Zakręciło jej się w głowie. Minęło kilka sekund, zanim Angel zrozumiała sens  wypowiedzianych słów chłopaka.
- Wynoś się stąd. - Powiedziała z jak największym spokojem.
- Posłuchaj... - Odparł i położył dłoń na jej ramieniu. Nie wytrzymała. Złapała sprawnym ruchem jego rękę, wykręciła i popchnęła go wprost na podłogę. Seth upadł z głuchym łoskotem.
- Powiedziałam. Że. Masz. Się. Stąd. Wynosić! - Zaakcentowała każde słowo. Seth zamrugał kilkakrotnie po czym wstał, otrzepał się i poprawiając kurtkę ruszył ku wyjściu. Gdy tylko znalazł się za progiem, dziewczyna zamknęła drzwi i zatrzasnęła wszystkie zamki.
    Oparła się o drzwi. Czuła obecność chłopaka po drugiej stronie drewna.
- Angel, dobrze wiesz, że to prawda. - Powiedział cicho. - Czujesz to, prawda? Wiem, że tak. - Zacisnęła powieki i podążyła do pokoju.
    Ale faktycznie. Coś z tyłu jej głowy podpowiadało jej, że Seth wcale sobie z niej nie żartuje.
   Musiała się przejść. Przewietrzyć mózg. Rozwiać wątpliwości. Bo, do cholery, czy to wszystko nie było popieprzone? 
    Zarzuciła na siebie kilka warstw koszulek i bluz, zwykłe jeansy i zarzuciła kaptur na głowę. Upewniwszy się, że Seth zniknął spod jej drzwi, a mini cooper nie stoi już na chodniku przy kamienicy gdzie mieszkała, zamknęła mieszkanie i zeszła na dół. 
    Tak naprawdę nie znała dobrze swojego osiedla. Szła przed siebie, pogrążona we własnych rozmyślaniach.
    Nie zorientowała się nawet, że zapadł zmierzch. Rozejrzała się uważnie i z przerażeniem stwierdziła, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje.
    Zamrugała kilkakrotnie i poklepała kieszenie. Nie wzięła komórki! A uliczki świeciły pustkami. Postanowiła iść w przeciwną stronę którą tu dotarła. Może po drodze spotka kogoś, albo jakiś charakterystyczny punkt?
    Jej wizja była jednak zbyt optymistyczna. Zagłębiła się w sieć tych dziwacznych, ciemnych, pachnących stęchlizną i szczurami uliczek.
    Stanęła w miejscu, starając się zachować spokój.
    Nagle zza zakrętu wyłoniła się grupka najwyraźniej po procentowym wpływie facetów, ponieważ zataczali się i śmiali wniebogłosy.
- Tylko nie to. - Wymruczała sama do siebie i odwróciła się na pięcie by jak najszybciej oddalić od pijanej grupki.
    Nie udało się, zauważyli ją. Usłyszała przeciągłe gwizdy.
- Hej maleńka, czekaj! - Wydarł się jeden z nich. Jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku i skręciła w jakąś uliczkę. To był błąd, bo jedyne co napotkała, to zimna marmurowa ściana.
    Zaskoczona otworzyła usta. Chciała wyjść z zaułka, ale nie zdążyła. Pijana czwórka już czekała.
- Chcieliśmy się tylko przywitaaaaaaać.- Powiedział jeden i ruszył w jej stronę. Spanikowana rozejrzała się i w poszukiwaniu jakiejś broni. Jedyne co ujrzała, to złamana i spróchniała noga od krzesła. Marna broń, ale zawsze coś, prawda?
    Zamachnęła się nią ostrzegawczo.
- Nie zbliżaj się! - Powiedziała jak najbardziej wojowniczym tonem. Facet przed nią zarechotał. Był na tyle blisko, że poczuła odór alkoholu.
- Kotku, ja chcę się tylko zaprzyjaźnić. - Zamachnęła się na niego belką, lecz ten jak na pijanego człowieka, wykazał się zadziwiającym refleksem i wytrącił dziewczynie broń, przygwożdżając ją przy okazji do ziemi.
    Usłyszała dźwięk otwieranego noża. Przełknęła ślinę. No to pięknie.
- Bądź grzeczna, a nic się nie stanie. - Wymruczał jej do ucha, drapiąc płatek kilkudniowym zarostem i przejechał lekko nożem po jej policzku.
    Zacisnęła powieki.
    Lecz to co stało się w tej chwili, kompletnie nie pokrywało się z wizją zgwałconej dziewczyny leżącej w rowie.
    Jej ciałem wstrząsnął przeciągły dreszcz. Każdy centymetr jej ciała zaczął potwornie swędzieć.
    Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że świetnie widzi w nieoświetlonym niczym, poza księżycem zaułku.
    Odetchnęła kilka razy głęboko i poczuła coś palącego ją od samego środka. Czuła siłę.
    Szarpnęła ręką wytrącając nóż z dłoni faceta i zanim zdążył zareagować, podcięła mu nogi i walnęła ogromnym cielskiem o beton. Złapała nóż i wbiła mu w sam środek dłoni. Zawył z bólu.
    Jedynym jej błędem było to, że zlekceważyła trzech mężczyzn z którymi był ten obleśny facet. Jeden zaszedł ją od tyłu i walnął czymś w tył głowy, lecz nie na tyle mocno, żeby straciła przytomność.
    Teraz leżała wstrząsana konwulsjami na ziemi. Raz ogarniała ją fala ciepła, raz lodowatego zimna.
    Cały świat zaczął wirować. Przejechała paznokciami po betonie, ryjąc w nim podłużne blizny. Poczuła, że jej przednie zęby wydłużają się i wbijają boleśnie w dziąsła z braku miejsca w jej ustach.
    Następnym co usłyszała, był pisk opon. Potem jęki trzech gości. I tyle. Zapadła cisza. Nie licząc szumiącej jej z zawrotną prędkością krwi i bijącego miliard na minutę serca dźwięczącego jej w uszach.
- Angel, Angel słyszysz mnie? - Usłyszała, ale jak za grubą ścianą mgły. - Oddychaj głęboko. Nie możesz się tu zmienić. - Słyszała słowa, lecz żadne z nich do niej nie dochodziło. Jej ręka obróciła się pod dziwnym kątem, a Angel wydarła się na cały głos, ponieważ chrupnęła w nieprzyjemny sposób.
    Poczuła jeszcze ręce wsuwające się pod jej ciało i podnoszące do góry. Nie miała siły protestować. Czuła się jakby była uwięziona we własnym ciele, pogrążając się kakofonii.
    Ktoś usadowił ją w fotelu auta i zapiął pas. Następnie usiadł na miejscu kierowcy i odsłonił przedramię. Chyba jej coś zaaplikował, lecz nawet tego nie poczuła, ponieważ kończyny miała tak odrętwiałe.
- To powinno trochę pomóc. Słyszysz mnie? - Faktycznie, pomogło. Ból trochę zelżał, lecz ogień w jej środku palił się dalej. I ta zwisająca bezradnie ręka wzdłuż jej ciała. - Musimy wyjechać na obrzeża miasta. Tam pomogę ci się zmienić. Ale do tego czasu oddychaj głęboko, jasne? - Pokiwała bezradnie głową.
    Kierowca odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.
   Z czasem jazdy, ból ponownie się nasilał. Angel wbiła paznokcie w tapicerkę i mimowolnie pociągnęła, rozrywając skórę z przeciągłym dźwiękiem. Z jej gardła wydobył się głośny pomruk. Odrzuciła głowę do tyłu i krzyknęła, ponieważ tym razem coś chrupnęło jej w karku, powodując ból nie do wytrzymania.
- Dasz radę Angel, jesteś silna. - W tym momencie tak jej się nie wydawało.

_______________________________
Dość krótki rozdział, z którego nie jestem w pełni zadowolona, bo pisałam go na szybko. Mam nadzieję, że z tego powodu mnie nie opuścicie i będziecie dalej śledzić przygody Angel, a już zapowiadam, że odkąd stanie się wilkołakiem, zacznie się dziać ;)
Pozdrawiam i dziękuję, także w imieniu bohaterów, że pozwalacie się im rozwijać. 

5 komentarzy:

  1. blizna
    Przeczytałem! Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. "blizna" i teraz wiem o co chodziło z tym "party" i że uważałaś, że nie czytam a czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Wciągną mnie ten rozdział. Nie jestem wtajemniczona, gdyż 1 raz jestem na tym blogu, ale naprawdę mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz :). Lecę czytać następny.

    OdpowiedzUsuń