Otworzyła oczy. Przetarła posklejane
od tuszu powieki i ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej.
Rozejrzała uważnie po pokoju. Nic nie wzbudziło jej podejrzeń,
choć czuła że coś jest nie tak.
Zaciągnęła się powietrzem. Poczuła
dziwaczny ziemisty zapach.
Odrzuciła kołdrę i wyszła z łóżka.
Wraz z tym ruchem, na ziemię posypało się kilka ciemnych grudek.
Zdezorientowana spojrzała na łóżko. Całe było upaćkane w
ziemi, błocie i liściach.
Z przerażeniem zauważyła też kilka
plam krwi.
Zakryła dłonią usta. Jej dłonie i kolana były w podobnym stanie. Spanikowana złapała
całą pościel i szybko, obijając się boleśnie o ściany,
wcisnęła wszystko do pralki w łazience i ustawiła program.
Zrzuciła z siebie już właściwie nie
białą, lecz w brązowo – czerwone ciapki koszulkę i zaczęła
pocierać ją mydłem pod gorącą wodą. Gdy skończyła, spojrzała
w lustro.
Jej włosy wyglądały jak siano, z we wtykanymi gałązkami i liśćmi, twarz była różowawa i
napuchnięta, lecz najgorzej prezentowały się jej usta.
Niezdrowo czerwone, nabrzmiałe i
napuchnięte, przeorane głęboką zaschniętą blizną. Włożyła
twarz pod gorącą wodę i zaczęła nerwowo pocierać ją i drapać.
Potem złapała szczotkę i pozbywając się połowy włosów, udało
jej się powyciągać runo leśne z głowy.
Siadła w kącie łazienki i zakryła
twarz dłońmi.
Co się właściwie stało?
Jej rozmyślanie przerwał dzwonek do
drzwi.
Poderwała się do góry, wzięła ze
sterty prania za dużą koszulkę sięgającą jej do ud i nie
przejmując się swoim wyglądem podeszła do drzwi.
Nie patrząc w judasza, drżącą ręką
sięgnęła do klamki.
Kiedy ujrzała jego twarz, wszystko
wróciło.
Klub, taniec, pocałunek.
A potem coś jeszcze. Ból łamanych
kości, wycie, zapach lasu, zapach zwierzyny.
Strzępki wspomnień migały jej jak
slajdy przed oczami.
Wróciła na ziemię. Chłopak otwierał
usta aby coś powiedzieć, a ona bez zastanowienia zatrzasnęła drzwi.
Seth jednak zdążył wsunąć stopę
między framugę.
- Angel, czekaj!
- Zostaw mnie. - Powiedziała
cichutko, choć wiedziała, że dobrze ją słyszał.
- Pozwól mi wszystko
wytłumaczyć. - Odparł wręcz błagalnym tonem. Jeszcze chwilę
siłowali się z drzwiami, lecz Angel w końcu dała za wygraną. Potrzebowała wyjaśnienia. Chłopak bezszelestnie wsunął się
do środka i bez zaproszenia wepchnął do salonu. Angel aż
zazgrzytała zębami na widok tego jak rozwala się na kanapie.
- Chętnie napiłbym się herbaty, jeżeli nie masz nic przeciwko. - Powiedział podkreślając swój
angielski akcent. Zmroziła go wzrokiem, a on tylko podniósł ręce
w obronnym geście.
- Wracając do rzeczy... Co ty do
cholery ze mną zrobiłeś? - Zapytała prosto z mostu, ciągle
cichutkim głosikiem, ponieważ czuła, że gardło ma zdrapane na
wióry.
- Jeżeli chodzi ci o stan twojej
fryzury to...
- Seth! - Wychrypiała. Chłopak
westchnął i nachylił się w jej stronę.
- Teraz jesteś taka jak ja. I jest
nas więcej.
- Co rozumiesz przez „taka jak
ja”? - Zapytała z coraz większym niepokojem.
- Każdy nazywa to jak chce. -
Wzruszył ramionami i wstał, przejeżdżając palcami po okładkach
książek w obszernej biblioteczce. - Lykanie, Dzieci księżyca, likantropy... wilkołaki. - Z ostatnim słowem spojrzał dziewczynie
głęboko w oczy. Zakręciło jej się w głowie. Minęło kilka
sekund, zanim Angel zrozumiała sens wypowiedzianych słów chłopaka.
- Wynoś się stąd. - Powiedziała
z jak największym spokojem.
- Posłuchaj... - Odparł i położył
dłoń na jej ramieniu. Nie wytrzymała. Złapała sprawnym ruchem
jego rękę, wykręciła i popchnęła go wprost na podłogę. Seth
upadł z głuchym łoskotem.
- Powiedziałam. Że. Masz. Się.
Stąd. Wynosić! - Zaakcentowała każde słowo. Seth zamrugał
kilkakrotnie po czym wstał, otrzepał się i poprawiając kurtkę
ruszył ku wyjściu. Gdy tylko znalazł się za progiem, dziewczyna
zamknęła drzwi i zatrzasnęła wszystkie zamki.
Oparła się o drzwi. Czuła
obecność chłopaka po drugiej stronie drewna.
- Angel, dobrze wiesz, że to
prawda. - Powiedział cicho. - Czujesz to, prawda? Wiem, że tak. -
Zacisnęła powieki i podążyła do pokoju.
Ale faktycznie. Coś z tyłu jej głowy
podpowiadało jej, że Seth wcale sobie z niej nie żartuje.
Musiała się przejść. Przewietrzyć
mózg. Rozwiać wątpliwości. Bo, do cholery, czy to wszystko nie
było popieprzone?
Zarzuciła na siebie kilka warstw
koszulek i bluz, zwykłe jeansy i zarzuciła kaptur na głowę.
Upewniwszy się, że Seth zniknął spod jej drzwi, a mini cooper
nie stoi już na chodniku przy kamienicy gdzie mieszkała, zamknęła
mieszkanie i zeszła na dół.
Tak naprawdę nie znała dobrze swojego osiedla. Szła przed siebie, pogrążona we własnych
rozmyślaniach.
Nie zorientowała się nawet, że
zapadł zmierzch. Rozejrzała się uważnie i z przerażeniem
stwierdziła, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje.
Zamrugała kilkakrotnie i poklepała
kieszenie. Nie wzięła komórki! A uliczki świeciły pustkami.
Postanowiła iść w przeciwną stronę którą tu dotarła. Może
po drodze spotka kogoś, albo jakiś charakterystyczny punkt?
Jej wizja była jednak zbyt
optymistyczna. Zagłębiła się w sieć tych dziwacznych, ciemnych, pachnących stęchlizną i szczurami uliczek.
Stanęła w miejscu, starając się
zachować spokój.
Nagle zza zakrętu wyłoniła się
grupka najwyraźniej po procentowym wpływie facetów, ponieważ zataczali
się i śmiali wniebogłosy.
- Tylko nie to. - Wymruczała sama
do siebie i odwróciła się na pięcie by jak najszybciej oddalić
od pijanej grupki.
Nie udało się, zauważyli ją.
Usłyszała przeciągłe gwizdy.
- Hej maleńka, czekaj! - Wydarł
się jeden z nich. Jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku i skręciła
w jakąś uliczkę. To był błąd, bo jedyne co napotkała, to
zimna marmurowa ściana.
Zaskoczona otworzyła usta. Chciała
wyjść z zaułka, ale nie zdążyła. Pijana czwórka już czekała.
- Chcieliśmy się tylko
przywitaaaaaaać.- Powiedział jeden i ruszył w jej stronę.
Spanikowana rozejrzała się i w poszukiwaniu jakiejś broni. Jedyne co
ujrzała, to złamana i spróchniała noga od krzesła. Marna broń,
ale zawsze coś, prawda?
Zamachnęła się nią ostrzegawczo.
- Nie zbliżaj się! - Powiedziała
jak najbardziej wojowniczym tonem. Facet przed nią zarechotał. Był
na tyle blisko, że poczuła odór alkoholu.
- Kotku, ja chcę się tylko zaprzyjaźnić. - Zamachnęła się na niego belką, lecz ten jak na
pijanego człowieka, wykazał się zadziwiającym refleksem i
wytrącił dziewczynie broń, przygwożdżając ją przy okazji do
ziemi.
Usłyszała dźwięk otwieranego noża.
Przełknęła ślinę. No to pięknie.
- Bądź grzeczna, a nic się nie
stanie. - Wymruczał jej do ucha, drapiąc płatek kilkudniowym zarostem i przejechał lekko nożem po jej policzku.
Zacisnęła powieki.
Lecz to co stało się w tej chwili,
kompletnie nie pokrywało się z wizją zgwałconej dziewczyny
leżącej w rowie.
Jej ciałem wstrząsnął przeciągły
dreszcz. Każdy centymetr jej ciała zaczął potwornie swędzieć.
Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że świetnie
widzi w nieoświetlonym niczym, poza księżycem zaułku.
Odetchnęła kilka razy głęboko i
poczuła coś palącego ją od samego środka. Czuła siłę.
Szarpnęła ręką wytrącając nóż
z dłoni faceta i zanim zdążył zareagować, podcięła mu nogi i
walnęła ogromnym cielskiem o beton. Złapała nóż i wbiła mu w
sam środek dłoni. Zawył z bólu.
Jedynym jej błędem było to, że
zlekceważyła trzech mężczyzn z którymi był ten obleśny facet.
Jeden zaszedł ją od tyłu i walnął czymś w tył głowy, lecz
nie na tyle mocno, żeby straciła przytomność.
Teraz leżała wstrząsana konwulsjami
na ziemi. Raz ogarniała ją fala ciepła, raz lodowatego zimna.
Cały świat zaczął wirować.
Przejechała paznokciami po betonie, ryjąc w nim podłużne blizny.
Poczuła, że jej przednie zęby wydłużają się i wbijają
boleśnie w dziąsła z braku miejsca w jej ustach.
Następnym co usłyszała, był pisk
opon. Potem jęki trzech gości. I tyle. Zapadła cisza. Nie licząc
szumiącej jej z zawrotną prędkością krwi i bijącego miliard na
minutę serca dźwięczącego jej w uszach.
- Angel, Angel słyszysz mnie? -
Usłyszała, ale jak za grubą ścianą mgły. -
Oddychaj głęboko. Nie możesz się tu zmienić. - Słyszała
słowa, lecz żadne z nich do niej nie dochodziło. Jej ręka
obróciła się pod dziwnym kątem, a Angel wydarła się na cały
głos, ponieważ chrupnęła w nieprzyjemny sposób.
Poczuła jeszcze ręce wsuwające się
pod jej ciało i podnoszące do góry. Nie miała siły protestować.
Czuła się jakby była uwięziona we własnym ciele, pogrążając
się kakofonii.
Ktoś usadowił ją w fotelu auta i
zapiął pas. Następnie usiadł na miejscu kierowcy i odsłonił
przedramię. Chyba jej coś zaaplikował, lecz nawet tego nie
poczuła, ponieważ kończyny miała tak odrętwiałe.
- To powinno trochę pomóc.
Słyszysz mnie? - Faktycznie, pomogło. Ból trochę zelżał, lecz
ogień w jej środku palił się dalej. I ta zwisająca bezradnie ręka
wzdłuż jej ciała. - Musimy wyjechać na obrzeża miasta. Tam
pomogę ci się zmienić. Ale do tego czasu oddychaj głęboko,
jasne? - Pokiwała bezradnie głową.
Kierowca odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.
Kierowca odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.
Z czasem jazdy, ból ponownie się
nasilał. Angel wbiła paznokcie w tapicerkę i mimowolnie
pociągnęła, rozrywając skórę z przeciągłym dźwiękiem. Z
jej gardła wydobył się głośny pomruk. Odrzuciła głowę do
tyłu i krzyknęła, ponieważ tym razem coś chrupnęło jej w
karku, powodując ból nie do wytrzymania.
- Dasz radę Angel, jesteś silna. -
W tym momencie tak jej się nie wydawało.
_______________________________
Dość krótki rozdział, z którego nie jestem w pełni zadowolona, bo pisałam go na szybko. Mam nadzieję, że z tego powodu mnie nie opuścicie i będziecie dalej śledzić przygody Angel, a już zapowiadam, że odkąd stanie się wilkołakiem, zacznie się dziać ;)
Pozdrawiam i dziękuję, także w imieniu bohaterów, że pozwalacie się im rozwijać.
blizna
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem! Kiedy następny rozdział?
Postaram się jak najszybciej ;D
Usuń"blizna" i teraz wiem o co chodziło z tym "party" i że uważałaś, że nie czytam a czytam :)
OdpowiedzUsuńWow. Wciągną mnie ten rozdział. Nie jestem wtajemniczona, gdyż 1 raz jestem na tym blogu, ale naprawdę mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :). Lecę czytać następny.
OdpowiedzUsuń