Że nie zdążyła na ten głupi
autobus. Z powodu własnej inteligencji, musiała iść piechotą na
drugi koniec Londynu do Westminster, gdzie zamieszkiwała Sophia.
Potrzebowała rady. 
    Czemu nie zapytała Setha? To
przecież on ją znalazł. Cóż, zapytała. Spotkała się tylko z
wymijającymi półsłówkami i widocznym zdenerwowaniem na twarzy
chłopaka. 
    Co chciał od niej Alfa? Angel,
przecież to logiczne. Identycznie jak Seth chcę cię w stadzie.
Potrzebuje jej. I to wyraźnie do jakiś większych celów. Ją,
zwykłą niczym niewyróżniającą się specjalnie dziewczynę,
którą kazał zmienić w bestię. 
    A teraz się o nią upomina.
    Potrząsnęła głową, tak, że
białe włosy zakryły jej wyczerpaną twarz. Czuła jakby Alfa
wyssał z niej całą siłę i resztki dobrego nastawienia do tego
miasta.
- Angel? - Dziewczyna podniosła
 głowę na dźwięk swojego imienia.
- Em, Wyatt, tak? - Zapytała i
 uśmiechnęła się słabo.
- Tak się składa. - Posłał jej
 szeroki uśmiech.
- Co tu robisz? - Zapytała
 dziewczyna, przy czym kątem oka próbowała wypatrzeć na zegarze
 przy wejściu do metra, która godzina.
- Chodzę tu do szkoły. - Wskazał
 na swój pełny mundurek. Składał się z zielonego, flanelowego swetra, czarnych spodni, sztywnej koszuli i krawatu w paski. Cóż, nie dało się powiedzieć, że był
 ładny... ok, nie oszukujmy się, ubranie było wstrętne. Ale
 pomimo tego Wyatt nie prezentował się w nim aż tak źle.
- O, super. - Powiedziała bez
 większego zainteresowania. Najchętniej zostawiłaby tu chłopaka
 bez słowa i ruszyła biegiem do domu Sophii.
- Ym, Angel? Wiem, że nie znamy się
 za długo, kurczę, co ja gadam, nie znamy się wcale, ale może
 zechciałabyś ze mną gdzieś wyjść? - Dziewczyna spojrzała na
 chłopaka.
- Co?
- Pytam, czy byś się ze mną, może
 umówiła, chyba. - Angel zamrugała powiekami, próbując przyswoić
 sobie jego skomplikowaną wypowiedź.
- Em, jasne. - Wzruszyła ramionami.
 - Nie ma sprawy.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał
 chłopak i zmarszczył zaniepokojony brwi. - Jesteś strasznie
 blada.
- Nic mi nie jest. - Warknęła
 szorstko. Zaskoczony Wyatt zrobił krok do tyłu, lecz uśmiech
 pojawił się na jego twarzy ponownie po tym jak dziewczyna
 zapytała. - To na kiedy jesteśmy umówieni?
- Może piątek? - Dziewczyna
 uśmiechnęła się najszczerzej jak potrafiła.
- Ok, czekaj podam ci mój numer
 telefonu. - Powiedziała i szybkim ruchem wyciągnęła lekko
 wystającą komórkę Wyatta z jego kieszeni i wstukała numer.
- Do zobaczenia! - Krzyknęła do
 chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź, puściła się
 sprintem przed siebie.
    O cholera. Chyba właśnie umówiła
 się z jakimś gościem na randkę. Parsknęła śmiechem i już
 więcej się nie zatrzymując, dobiegła do domu Sophii.
***
    Drzwi średniej wielkości
murowanego domku, otworzyła starsza kobieta w srebrzystej podomce. Miała miłą twarz, ciemnej karnacji.
- Dzień dobry, jestem Angel
 O'Connel. Zastałam może Sophię? - Zapytała Angel z jak
 najmilszym uśmiechem. Kobieta odwzajemniła go i poprawiła okulary
 na srebrnym łańcuszku na nosie.
- Sophii jeszcze nie ma, ale
 zapraszam do środka. - Kobieta, jak spodziewała się Angel, miała
 głos dobrodusznej babuni z bajek.
     Kobieta otwarła szerzej drzwi, a
 Angel uśmiechnęła się nieśmiało i weszła do środka.
- Napijesz się herbaty,
 kochaniutka? - Zapytała kobieta z kuchni.
- Poproszę. - Angel usiadła na
 białej kanapie w ogromnym salonie. Cóż, po wyposażeniu widać
 było, że wszystko jest bardzo drogie, lecz samo urządzenie było
 stosunkowo skromne.
    Kanapa, szklany stolik, roślinka w
 rogu i przeciętnej matrycy plazma na ścianie.
    Angel zaciekawiły zdjęcia w
 ozdobnych antyramach, wiszące nad kanapą. Wstała i przyjrzała
 się im bliżej.
Pierwsze zdjęcie przedstawiało małą, czarnoskórą dziewczynkę w objęciach szeroko uśmiechniętej kobiety.
Pierwsze zdjęcie przedstawiało małą, czarnoskórą dziewczynkę w objęciach szeroko uśmiechniętej kobiety.
- To Sophia z jej matką Marie. Jak
 jeszcze żyła. - Powiedziała staruszka, niosąca tackę z parzącą
 się herbatą w porcelanowych filiżankach.
- Och, przepraszam. Nie miałam
 pojęcia, że mama Sophii...
- Cała rodzina. Jestem jej jedyną
 bliską. - Babcia Sophii, jak zdołała się domyślić Angel,
 rozłożyła filiżanki i zaczęła powoli mieszać cukier.
- Bardzo mi przykro. - Odparła
 zakłopotana.
- Mi także. A najbardziej Sophii.
 Thomas, to znaczy jej tata, Marie i jej siostra – Gloria. Wszyscy
 zginęli w pożarze. - Angel zdziwiła otwartość staruszki. Nie
 wiedząc co powiedzieć, dziewczyna po prostu upiła łyk herbaty
 parząc sobie przy tym boleśnie język.
- Moja droga Sophia do dzisiaj nie
 umie sobie wybaczyć, że nie było jej tej nocy w domu. Pokłóciła
 się z rodzicami i poszła na noc do przyjaciółki. Próbowała
 zadzwonić do mojej córki, żeby ją przeprosić, ale było już za
 późno.
- Wyciek gazu?
- Prawdopodobnie podpalenie. -
 Wyszeptała staruszka. - Od 10 lat nie znaleziono sprawcy.
    Angel zatkało. Nie miała pojęcia
 co powiedzieć. Zresztą, kto by miał, zaraz po tym jak dowiadujesz
 się, że rodzina koleżanki z którą jadasz obiady na stołówce,
 została spalona podczas gdy sobie smacznie spali?
- Niech pani mi wybaczy, że zabrzmi
 to niekulturalnie, ale właściwie, czemu pani mi to mówi? -
 Zapytała słabym głosem.
- Bo dobrze Ci patrzy z oczu, moja
 droga. Z tego co wiem, Sophia nie ma wielu przyjaciół. Jesteś
 pierwszą osobą, która przyszła do niej od prawie trzech lat. -
 Angel zamrugała oczami.
- Jesteście podobne. - Kobieta
 uśmiechnęła się delikatnie. - Obie macie jakąś tajemnice.
Angel przełknęła ślinę.
- Och, nie martw się, nie chcę
 wiedzieć. - Zaśmiała się. Białowłosa odwzajemniła to słabym
 uśmiechem.   
- Już jestem! - Z niezręcznej
 sytuacji wybawiła ją Sophia. Angel usłyszała szelest ściąganej
 kurtki i butów.
- O witaj Sophio, masz gościa. -
 Powiedziała kobieta i zaczęła zbierać puste filiżanki ze stołu.
- Gościa? Kto... - Sophia weszła
 do salonu.
- Cześć. - Angel pomachała
 Sophii. Czarnoskóra zacisnęła szczękę.
- Na górę.
***
- Co ci strzeliło do głowy, żeby
 do mnie przychodzić? W ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam? -
 Zapytała wściekła Sophia po czym stanęła na środku pokoju. -
 Theo, prawda?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Och, ja myślałam, żeby
 posiedzieć z moją babcią na herbatce. - Dziewczyna parsknęła. -
 Nie wiem co ci ta staruszka naopowiadała, ale ma swoje lata i jest
 już nieźle pokręcona.
- Nic takiego. - Skłamała Angel i
 wzruszyła ramionami. Siedziała na ogromnym białym łóżku z co
 najmniej setką poduszek. Pokój Sophii był dość mały, ale może
 sprawiała to olbrzymia szafa naprzeciw łóżka.
- Więc, o co chodzi. - Powiedziała
 Sophia gdy wreszcie skończyła ogarniać pokój (choć na oko Angel
 panował w nim idealny porządek) i zajęła miejsce na obitym
 miękkim futerkiem fotelu w rogu pomieszczenia.
Angel podrapała się po karku.
- Myślę, że rozmawiałam dzisiaj
 z Alfą. - Powiedziała cicho wlepiając wzrok w ścianę.
- Pieprzysz. - Odparła prawie
 bezgłośnie Sophia. - Angel, błagam, powiedz, że żartujesz.
- Matko, Soph, z czego wy robicie
 taką ogromną sprawę? Przecież z Sethem rozmawia prawie cały
 czas... - Znaczy tak chyba jej się wydawało.
- Nie prawda Angie. Alfa nie
 rozmawia z nikim ze stada. Pewnie nie za często z Sethem. Cholera,
 ja nawet przypuszczam, że nigdy z nim nie rozmawiał! -
 Wykrztusiła.
- To... to jak Seth wie, kogo ma
 zmieniać? - Zapytała coraz bardziej przerażona.
- On to po prostu czuję. Jest coś
 takiego jak więź. Między członkami stada i Alfą. Jakby
 niewidzialne niteczki, prowadzące wprost do Alfy. Można
 powiedzieć, że niteczka Setha jest najczęściej używana. 
- To znaczy, że mam się martwić? - Zapytała słabo. Sophia zacisnęła usta w wąską linię.
- To znaczy, że mam się martwić? - Zapytała słabo. Sophia zacisnęła usta w wąską linię.
- Trzeba powiedzieć o tym Sethowi.
 - Złapała komórkę w dłonie.
- On... on to chyba widział. -
 Angel przełknęła ślinę.
- I co powiedział? - Sophia
 nachyliła się w jej stronę.
Angel tylko pokręciła głową.
 Poczuła jeszcze, że oczy zachodzą jej czernią.
____________________
Wybaczcie, że ten rozdział jest taki nudny. Po prostu chciałam wyjaśnić kilka spraw.
Jest także odrobinę dłuższy od poprzedniego, jak prosiło mnie kilka osób. 
I prosiłabym, osoby które to czytają. Zostawcie po sobie komentarz! Dla was to niewiele, a dla bloggerów takich jak ja, to spełnienie marzeń :) 
Wystarczy zwykłe "przeczytałem/łam". 
Zapraszam do zakładki SPAM, jeżeli uważacie, że wasz blog może mi się spodobać :) 
Pozdrawiam
Cinna

Teraz patrzę trochę inaczej na Sophie. Jej rodzina zginęła w pożarze, to smutne. Na początku za nią nie przepadałam, ale teraz moje nastawienie do niej uległo zmianie.
OdpowiedzUsuńZgaduję że między Angel a Wyatt'em narodzi się jakieś uczucie. Mam przynajmniej takie przeczucie.
Rozdział na pewno nie jest nudny. Powiem więcej: jest bardzo ciekawy. Wszystkie takie są, ale co na to poradzić? Świetnie piszesz, mam nadzieję że następny rozdział pojawi się w niedługim czasie :)
Historia strasznie wciąga, coraz bardziej nie mogę doczekać się następnych części. Wszystko idealnie, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko dalej nie lubię Sophii, a Seth nawet kiedy o nim nie piszesz wierci mi dziurę w brzuchu z ciekawości. Tworzysz strasznie barwne i interesujące postaci! :)
Ciekawe, niemogę się doczekać dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńI <3 your blog
Jaki nudny, rozdział rewelacyjny! :) No proszę szykuję nam się randka. Jestem ciekawa czy Angel poradzi sobie z ,,uczuciem" i dołączeniem do stada. I czy to nie będzie przeszkadzało? :) Współczuję Sophie. Została sama na świecie, nie godząc się z najbliższymi Jak na nią trzyma się nieźle. Cóż, zostaje mi czekać na następne rozdziały :) A, i przepraszam że dopiero teraz komentuję ale brak czasu niestety :( Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńI <3 your blog