wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział IV "Ten chłopak był zbyt pewny siebie, a ona tego nie lubiła"

Ech, obecnie brak weny więc rozdział jest jaki jest. Błagam, życzcie mi jej z powrotem :) 
I nie rozumiem, mam wysoką liczbę odwiedzin, a tak mało komentarzy, a czekam na krytykę która pomoże mi dalej się rozwijać! 
Jeżeli to czytasz, nie przeskakuj ze strony na stronę, skomentuj lub chociaż zagłosuj w ankiecie :) 


    Zeszły schodkami w długi zaciemniony i szeroki korytarz. Angel dotknęła jedną ręką gładkiego kamienia z którego zrobione były ściany. Na środku korytarza, co kilka metrów postawiono zaokrąglone filary z tego samego budulca. 
    Wreszcie zobaczyła snop światła wpadający do środka. Gdy podeszły bliżej, zdała sobie sprawę, że światło pochodzi z dziedzińca i wpada tu przez łuk podparty dwoma filarami, zakończony szpiczastym zwornikiem. Naprawdę, z połączeniem widoku dziedzińca i drzewa które delikatnie zaglądało do środka, wszystko sprawiało wrażenie magicznego i aż słyszało się tupot kopyt koni zaprzężonych do pozłacanej karocy.
Wow.
- Tak wiem. - Odpowiedziała zadowolona Clarissa. - Idziemy? - Zapytała, i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie. Angel nie widząc innego wyjścia podążyła za dziewczyną.

    Dzień zaczęła od botaniki, poprzez naukę o zdrowiu i trygonometrię na której została wywołana do tablicy. Na przerwie podążyła za Clarissą do dzwonnicy, gdzie spotkały Finn i Sophię.
Hej, nowa, zapisałaś się już na zajęcia sportowe? - Zapytała ciemnoskóra. Dzisiaj miała na sobie czarne obcisłe spodnie i czarną, elegancką koszulę.
- Nie zbyt mi się do tego śpieszy. - Odparła i oparła o zimną ścianę z założonymi rękoma. Chłodność Angel sprawiła że Sophie uniosła do góry cienkie brwi.
- To lepiej zrób to teraz, bo to ja będę miała ochrzan za niewypełnienie obowiązków. - Sophia podsunęła jej podkładkę, a białowłosa westchnęła i poklepała się po kieszeniach.
- Nie mam długopisu. - Powiedziała.
    Sekundę później coś złotego pojawiło się przed jej oczami. Zamrugała kilkakrotnie i gdy widok jej się wyostrzył, zobaczyła że to pozłacane pióro. Spojrzała w bok. Koło niej stał nie kto inny, a Seth Cardoff.
Angel podniosła brwi.
Potrzebowałaś coś do pisania? - Odezwał się aksamitnym głosem. Na jego ustach pojawił się delikatny pół uśmiech. Kątem oka zauważyła, że Sophie dziwnie zesztywniała, a Clarissa, Theo i Finn przyglądają się całej sytuacji z szeroko otwartymi oczami.
- Chwileczkę, przecież byłeś tam. - Zdezorientowana dziewczyna wskazała na przeciwległy kąt pomieszczenia. - Jak mogłeś usłyszeć, że potrzebuję długopisu?
- Och, czyli obserwowałaś mnie. - Uśmiech na jego twarzy powiększył się. Dziewczyna była kompletnie zbita z pantałyku. Prędko otrząsnęła się i odfuknęła.
- Za bardzo się cenisz, Cardoff. - Chłopakowi delikatnie zrzedła mina, co ucieszyło Angel. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Zauważyłem, że nie masz czym podpisać formularzu. Czy człowiek czasem nie może być uczynny? - Zapytał Seth z teatralnie przesadzonym wyrzutem. Angel zmrużyła oczy. Ten chłopak był zbyt pewny siebie, a ona tego nie lubiła.
- Ty nie jesteś uczynny. - Obydwoje zerknęli na grupkę która im się przyglądała. Dziewczyna praktycznie zapomniała o tym, że ktoś ich obserwuje! Dopiero teraz zdała sobie sprawę że jej twarz od twarzy Setha, dzieli niebezpiecznie bliska odległość. Zrobiła malutki kroczek w tył.
    Komentarza udzielił Theo, który obecnie zatykał usta dłonią.
Przepraszam. - Powiedział zakłopotany. - Możecie wrócić do swojej kłótni. Jest dość fascynująca.
- Myślę że już ją zakończyliśmy. - Powiedział chłopak, zwracając się do Angel. Cardoff odwrócił się z zamiarem odejścia, lecz zatrzymały go słowa dziewczyny.
- Hej, Seth. - Chłopak odwrócił się powoli z zadowoloną miną.
- Słucham?
- Ciągle potrzebuję długopisu. - Powiedziała przesłodzonym, ironicznym tonem. Chłopakowi jak od dotknięcia czarodziejskiej różdżki, starł się uśmieszek z twarzy. - Dziękuję. - Dodała i wyciągnęła pióro z mocnego uścisku Setha. Wypełniła formularz i przycisnęła przedmiot do klatki piersiowej blondyna. Posłała mu nieszczery uśmiech i ruszyła ku schodom.
    Czuła że chłopak odprowadza ją wzrokiem.


Wow, właśnie doprowadziłaś do tego że Seth Cardoff, największy cwaniaczek w całej szkole, nie miał żadnej riposty. - Powiedziała z podziwem Clarissa.
- Ojoj, niewłaściwie cię oceniłam O'Connel. - Sophie zaśmiała się głośno. - Niezłe z ciebie ziółko. - Angel posłała jej szeroki uśmiech. Powoli zaczynała ją lubić.
    Po ostatniej lekcji jaką była Religia i Etyka, Angel z oddechem ulgi podążyła ku szafką z zamiarem jak najszybszego wydostania się poza mury szkoły.
    Czemu? Bo czuła się tu ograniczana, zamknięta w wyidealizowanym świecie. Jakby ktoś zabierał jej tlen, bo wolność dla niej była równie potrzebnym uczuciem jak łykanie świeżego powietrza.
    A tutaj w Londynie o świeże i czyste powietrze było ciężko.
    Złapała swoją kurtkę i już miała zamykać szafkę kiedy usłyszała głos.
- A ty gdzie się wybierasz? - O szafkę obok opierała się Ophelia.
- Noo, do domu. - Odparła szorstko Angel.
- Nie idziesz na zajęcia z wychowania fizycznego? - Ludzie, czy tak ciężko posługiwać się skrótem „WF”? - Widziałam że zapisujesz się u... jak jej tam?
- Sophia. - Odparła dziewczyna i oblizała usta.
- Właśnie. - Blondynka posłała jej szeroki uśmiech. Faktycznie, Angel wyparowało z głowy, że to już dzisiaj odbywają się lekcje. - Zaprowadzić cię na deptak?
- Gdzie? - Zapytała zdezorientowana.
- Tam odbywają się zajęcia. - Podążyła za Ophelią na dziedziniec szkoły. Deptakiem okazało się średniej wielkości boisko, na które dostać mogło się przechodząc przez wąską uliczkę przy drugim wejściu do szkoły.
- Tu są przebieralnie dziewczyn. - Wskazała na żółtą dobudówkę idealnie współgrającą z murami szkoły. - Tam powinnaś dostać strój i szafkę.


    Strój zrozpaczył Angel. Składały się na niego czarne króciótkie spodenki z białymi lampasami, białe kolanówki i koszulka polo z nieprzepuszczającego powietrza materiału. Do kompletu dostawało się wstrętną czarno białą frotkę.   
    Okropieństwo.
    Wyjrzała przez okno szatni. Męska część zajmowała jedną połowę boiska, a damska drugą. Czyli wf na którym faceci gapią się na twój odkryty tyłek. Cudnie.
    Obciągając spodenki wyszła na trawnik.
    Wśród rozgrzewających się chłopaków dostrzegła Setha. Nie miała pojęcia czemu to akurat na niego zwróciła uwagę, ale uznała, że w koszulkach polo mu do twarzy.
    Zobaczyła też Oliviera machającego jej z drugiego końca boiska. Kiwnęła mu głową i podeszła do Clarissy.
W co gramy? - Zapytała.
- Hockey na trawie. - Odparła radośnie dziewczyna. Angel jęknęła.
- Coś nie tak? - Odezwała się Sophie.
- W Irlandii, kiedy mieliśmy na WF hockey, byłam zwalniana z lekcji. Nauczycielka dobrze wiedziała że ja i kij to nie jest dobre połączenie. - Białowłosa nie zdążyła wyjaśnić dziewczyną z jakiego to powodu, ponieważ rozległ się jazgoczący gwizdek.
    Dziewczyna zasłoniła uszy dłońmi. Poczuła się jak gdyby dźwięk rozłupywał jej czaszkę na pół.
Wszystko dobrze? - Poczuła ciepłą dłoń Clarissy na plecach.
- Tak, tak. - Odpowiedziała, chodź pulsujący ból nie ustępował. Dziwne. Może Londyńskie powietrze inaczej przewodziło fale dźwiękowe.
- Dzień dobry dziewczęta!
- Dzień dobry pani Williamson! - Odparły wszystkie dziewczyny chórem, ustawione w równym szeregu.
    Pani Williamson była kobietą o srogim wyrazie twarzy, z krótko ściętymi na pazia włosami, odziana w czarny dres polo ralph lauren z dżerseju.
- Podzielcie się na drużyny. Kapitanki to Ophelia i... może nasza nówka? Wystąp. - Angel bez chwili zastanowienia wystąpiła z szeregu.
Jak się nazywasz?
- Angel O'Connel.
- Irlandka. Świetnie. Pewnie w szkole graliście dużo w Hurling, tak?
- Można tak powiedzieć. - Kobieta pokiwała głową.     Sprawnie podzieliły się na drużyny.
    Angel kątem oka zobaczyła że Seth uważnie się jej przygląda. Ukradkiem, lecz tak żeby on dobrze to widział, pokazała mu środkowy palec. Chłopak tylko wyszczerzył zęby.
    Na znak nauczycielki, gra się rozpoczęła. Już po kilku minutach, cała drużyna jednogłośnie postanowiła postawić Angel na bramce. Nie dziwiła im się. Była beznadziejna, a do tego zdzieliła kijem Glorię Bennet w głowę.
    Kiedy pani Williamson ogłosiła rzut karny, serce Angel zatrzymało się w miejscu.
    Rzut wykonywała Ophelia, a z tego co zdążyła zauważyć białowłosa, dziewczyna była w tej grze świetna. A do tego miała silny zamach.
    Angel chwyciła pewniej kij. Zwróciła uwagę, że męska część Lycanos Private School zakończyła już lekcję i przygląda się decydującej akcji.
    Och, więc cała szkoła miała zobaczyć jak dostaje plastykową piłką w sam środeczek czoła.
    Przymknęła oczy. To zawsze pomagało jej się skoncentrować. No dalej Angel, wystarczy że odbijesz jedną głupią, małą piłkę.
    Kiedy otworzyła oczy, coś się zmieniło. Jej punkt widzenia dużo bardziej się poszerzył, jak gdyby po kilku latach nieświadomości o wadzie wzroku, założyła okulary korekcyjne.
    Do tego świetnie słyszała swój oddech oraz... oddechy wszystkich wokoło. Pulsowanie krwi, przebieranie nogami, ciche wymiany zdań między chłopakami. Wychwyciła tam swoje imię.
    Wszystkie krawędzie stały się wyraźniejsze i zauważyła, że każda delikatnie drga.
    Czuła się trochę jak na niezłych piksach. Chyba że to nagłe dotlenienie mózgu, albo adrenalina spowodowana strachem przed porażką?
    Nie mogła zacząć analizować tych teorii ponieważ nauczycielka dała znak Ophelii, że może zaczynać.    Angel spodziewała się szybkiego świstu powietrza i tego że nawet nie zauważy piłki.
    Jakim zaskoczeniem okazał się fakt, że piłka leciała w jej stronę ślimaczym tempem, bezgłośnie przecinając powietrze.
    Miała mnóstwo czasu aby ją odbić. Kiedy piłka była dość blisko, dziewczyna zamachnęła się z całej siły i poczuła odbicie.
    Udało się.
    Zacisnęła oczy ze szczęścia, a gdy ponownie je otworzyła, wszystko wróciło do normy. Znowu stała się ślepa i głucha.
    No może nie wszystko, bo na środku boiska zebrała się dość duża grupka. Angel bez chwili zawahania podbiegła zobaczyć co się stało. Przecisnęła się pomiędzy jakimiś trzecioklasistkami i ujrzała jęczącą Ophelię pocierającą swoje czoło.
Lykans, nic ci nie jest? Todd, Reynolds weźcie ją do pielęgniarki. - Zakomenderowała nauczycielka. - A wy do przebieralni, już! - Kiedy Ophelia zniknęła razem z dwójką chłopaków w uliczce, dziewczyna podreptała za tłumem w stronę szatni.
    Sekundę później u jej boku znalazła się Clarissa.
- Wow, dziewczyno, jak ty to zrobiłaś?! - Zapytała i chwyciła ją pod ramię.
- Szczerze? Nie mam pojęcia.
- Twoje oczy... teraz już są normalne, ale w tamtym momencie tak dziwnie lśniły... Prawda Sophie? - Nawet nie zdała sobie sprawy że czarnoskóra truchta obok nich.
- Coś ci się przewidziało, Clar.
- Nosisz kontakty? - Drążyła temat brunetka. Angel pokręciła głową. Clarissa miała już coś powiedzieć, kiedy zaczepił ich Olivier.
- Angel, niezły strzał! Grałaś w poprzedniej szkole? - Zapytał z uśmiechem. Poczuła że ręka Clarissy zaciska się odrobinę mocniej na jej przedramieniu.
- Hm, właściwie to nie, to co przed chwilą się stało to raczej fuks. - Chłopak pokiwał głową. Zapadła niezręczna cisza. Angel wpadła na pomysł.
- Clarissa też świetnie grała, prawda?
- Hm? - Olivier wydał się zdumiony, że ktoś poza Angel i nim uczestniczy w rozmowie. Zerknął na niższą dziewczynę. - Och, tak, pewnie. - Lica dziewczyny pojaśniały.

    Rzuciła torbę na łóżko. Chwyciła kark i potarła go kilka razy. Czuła że jest bardzo zesztywniały. Może to przez dzisiejszą grę?
    Nagle zaczęły swędzieć ją straszliwie ręce. Podrapała je kilka razy aż na jej ciele pojawiły się czerwone plamy. 
    Spróbowała wstać z łóżka i pójść po jakieś tabletki przeciwalergiczne do łazienki ale uniemożliwiły jej to kolorowe plamki przed oczami. Przetarła twarz dłońmi. Czy cały czas było tu tak gorąco?
    Poczuła że kropelki potu zaczynają spływać po jej czole. Jej oddech przyśpieszył. Co się do cholery dzieje?! 
    Wstrząsnął nią kilka razy lodowaty dreszcz. A do tego ten przeraźliwy, piskliwy dźwięk który wtargnął do jej głowy znikąd i sprawiał że miała ochotę rozdrapać sobie skórę i uderzać czołem o ścianę. Stoczyła się z łóżka uderzając boleśnie barkiem o panele.
    Wspięła się po framudze drzwi wstrząśnięta gwałtownymi konwulsjami i zataczając się spróbowała odnaleźć źródło obrzydliwego dźwięku.
    Wszystko wokół niej wirowało. Dźwięki, obrazy, zapachy. Jakby ktoś wrzucił ją do miksera.
    Miała ochotę zwymiotować tym wszystkim. A dźwięk narastał i narastał, aż czuła że pogrąża się w cholernej kakofonii.
Dość! - Usłyszała swój piskliwy krzyk. Wraz z tym poczuła że upada z hukiem na kolana, a jej ręce zwisają wzdłuż tułowia niezdolne do najmniejszego skurczu.
    Po kilku sekundach jednak, wszystko zaczęło wracać do normy. Dźwięk wycofał się z jej mózgu, obrazy się ustabilizowały, a okropne swędzenie, oblegające już całe ciało minęło.
    Była tylko ona, przemoczona od potu oraz jej rodzice wpatrujący się w nią z szokowaniem malującym się na ich twarzach.
    Mama trzymała w górze czajnik wpatrując się w swoją córkę, a ojciec zastygł nad gazetą.
Już byli w domu? Angel spojrzała na zegarek.
Była już ósma wieczorem.
Co do cholery...? - Wyszeptała i podniosła się z podłogi. Do domu wróciła po trzeciej. Matka podeszła do niej szybko i zanim Angel zdążyła zaprotestować, rozwarła jej powieki.
    Odetchnęła z ulgą. Do dziewczyny dopiero doszło że sprawdzała czy przypadkiem nie jest naćpana. Odepchnęła jej ręce. Nie ćpała już od dobrego roku.
Dobrze się czujesz, córeczko? - Zapytała mama, która jakby nie zwracając uwagi na opryskliwość córki przyłożyła chłodną dłoń do jej czoła.
- Nie. - Angel ruszyła do pokoju. 

5 komentarzy:

  1. uuuu..... ale się dzieje. nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuperowe!!!!!!!!!!!!!!!
    Jakie wciągające!!!!!!!
    Jesli według ciebie nie masz weny to jak musisz pisać kiedy ją masz????
    Pewnie zajebiście!
    Wow!!!
    Też piszę książkę, ale nie na blogu.
    Czekam na następny rozdział!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział :D
    Powodzenia w odzyskaniu weny .

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu kocham to jak zachowują się w stosunku do siebie Angel i Seth <3

    OdpowiedzUsuń