Za
biurkiem stała niewysoka, pomarszczona kobieta z grubym kokiem siwych
włosów misternie ułożonych z tyłu głowy. Przeglądała kilka
list zza grubych okularów.
- Dzień
dobry, uczniowie. - Powiedziała nie podnosząc wzroku.
- Dzień
dobry, pani Reuge. - Gdy szmer rozpakowywanych toreb ucichł, w
klasie rozległa się cisza. Angel zajęła miejsce w ostatniej
ławce z tyłu, obecnie nerwowo postukując swoim czarnym długopisem
w ciemnobrązowy blat stołu.
- Angel
O'Connel? - Zapytała kobieta. Angel od razu podniosła się z ławki
i podreptała do biurka nauczycielki. Kobieta wlepiła w nią parę zielonych oczu.
- Słucham.
- Powiedziała dziewczyna błądząc wzrokiem po biurku
nauczycielki.
- Powiedz
mi, jak daleko doszliście z materiałem w poprzedniej szkole? - Tym
razem kobieta odezwała się ciszej. Angel rozejrzała się po
klasie. Każdy z uczniów zerkał do książki przedmiotowej, bez
najmniejszego szmeru. W poprzedniej szkole, w takiej sytuacji, cała
jej klasa zaczęłaby głośno żartować, rzucać papierkami i
wysyłać smsy.
Ale
nie była już w poprzedniej szkole.
- Gdzieś
koło lat pięćdziesiątych szesnastego wieku.
- Och,
to przez jakiś czas ponudzisz się na naszych lekcjach, my dopiero
zaczynamy Tudorów.
Nauczycielka podała jej kalendarium Tudorów, które Angel miała już w małym paluszku.
- W przyszłym tygodniu przyjdź i zdaj mi je. Będziesz miała spokój na ten semestr. - Uśmiechnęła się do niej ciepło i odprawiła ją do ławki. Pani Reuge miała coś w sobie z dobrodusznej babuni.
Nauczycielka podała jej kalendarium Tudorów, które Angel miała już w małym paluszku.
- W przyszłym tygodniu przyjdź i zdaj mi je. Będziesz miała spokój na ten semestr. - Uśmiechnęła się do niej ciepło i odprawiła ją do ławki. Pani Reuge miała coś w sobie z dobrodusznej babuni.
Po
chwili pogrążyła się w historii Henryka VII.
Stołówka
bardzo ją zdziwiła. Mieściła się na pierwszym piętrze.
Wchodziło się do niej dużymi drzwiami z witrażami. Przypominała
bardziej ogromną restaurację niż szkolną stołówkę.
Clarissa
pociągnęła ją w stronę masywnego drewnianego stołu. Na każdym rozłożona była pełna zastawa, ozdobna serwetka i kieliszek.
Angel
zamrugała kilkakrotnie.
- Tutaj
siedzimy razem z moimi przyjaciółmi. Co byś zjadła? Codziennie
jest kogoś innego kolej na przynoszenie jedzenia, dzisiaj wypadło
na mnie. - Posłała jej oczko.
- Yhm,
nie mam pojęcia, może ty coś zaproponujesz? - Zapytała
białowłosa i zajęła pierwsze lepsze miejsce przy stole.
- No
tak, jasne. Może jakaś sałatka? - Angel pokiwała głową, a
Clarissa znikła w tłumie uczniów zajmujących miejsca przy
stolikach. Rozejrzała się. Po drugiej stronie sali, zasiadali
nauczyciele. Rozpoznała jedynie Profesora Conata, Panią Reuge i
Millington – jej nauczycielkę trygonometrii.
Rozejrzała
się po drugiej stronie sali. Dopiero teraz zauważyła, że stołówka
była podzielona na sektory. Jak szybko zorientowała się po kolorze
mundurków, dzielono na roczniki.
Najstarszy
rocznik zajmował prawy róg stołówki i odcinał się od reszty
kolorem obrusów – były czarne, idealnie pasujące do ich
marynarek.
Stoliki
drugich klas z popielatymi obrusami znajdowały się w lewym rogu, a
te delikatnie szare na samym środku.
- Cześć.
- Angel odwróciła głowę w stronę dźwięku. Dziewczyna która
stała nad nią miała dość zwyczajne, lecz ładne rysy.
Uśmiechała się do niej niepewnie, a Irlandka odwzajemniła jej
taką samą miną. - Jestem Finn.
- Angel.
- Uścisnęły sobie dłonie, a Finn usiadła naprzeciw białowłosej.
- Clarissa
cię tu przyprowadziła, prawda? - Angel podniosła wzrok
zaskoczona. Finn zaśmiała się nerwowo. - Och, przepraszam, to
musiało zabrzmieć odrobinę niegrzecznie.
- No
cóż. - Powiedziała Angel i zagryzła wargę.
- Chodziło
mi o to, czy jesteś podopieczną Clar. - To nie było pytanie.
Angel miała świadomość że Finn próbuje jakoś podtrzymać
rozmowę, chodź identycznie jak jej, nie wychodziło to za dobrze.
- Ohoho!
Kogo my tu mamy. - Białowłosa przekręciła boleśnie kark do
tyłu. Za nią stał średniego wzrostu chłopak z zaczesaną
grzywką do przodu i krócej podciętymi bokami.
-Zaczyna
się... - Powiedziała cicho Finn.
-Jestem
Theophil, ale mów mi Theo. - Odparł chłopak,ujął drobną dłoń
dziewczyny i przyłożył do ust.
Zaskoczona Angel nawet się nie odezwała.
Zaskoczona Angel nawet się nie odezwała.
-Theo
zabierz łapy od Angel! Ile mam jeszcze razy powtarzać że ona jest
moja? - Ratunkiem okazała się Clarissa niosąca metalową tacę z
różnymi potrawami. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy Theo
puścił jej rękę i wydął wargę w geście obrazy.
-To
mówiłaś to komuś jeszcze? Ktoś zapragnął poznać bliżej
nasze świeże mięsko? - Miejsce naprzeciw Theo zajęła
czarnoskóra dziewczyna z włosami prostymi jak struny, sięgającymi
do pasa.
-Jesteś
obrzydliwa Sophie. - Fuknęła na nią Clarissa i zaczęła
rozkładać dania przed każdym z zasiadających przy stole.

-No
to kto się zainteresował naszą Angel? - Podbił temat Theo i zaczął
kroić swojego kurczaka. Na słowo „Nasza”, w głowie dziewczyny
zapaliła się ostrzegawcza lampka. Wkurzył ją ten przymiotnik.
Ale obiecała sobie. Nie da się ponieść gniewowi. Zmieniła się
i głupie słowo tego wszystkiego nie zepsuje.
-Przyczepiła
się do niej Ophelia ze swoją świtą, a na wieży... Seth. - Na
imię chłopaka wszyscy zamarli. Nawet Sophia, chodź nie przestała
jeść, zainteresowała się tym co mówi Clarissa.
-Seth
Cardoff? - Zapytał Theo.
-No
tak. - Powiedziała Clarissa rozgrzebując swoją potrawkę. Dopiero
teraz Angel przypomniała sobie że ma przed sobą miskę sałatki.
Za bardzo wczuła się w rozszyfrowywanie min i spojrzeń całej
czwórki.
-Coś
nie tak? - Zapytała Angel pewnym głosem. Nie lubiła kiedy nie
wiedziała co się dzieje.
-Od
Setha Cardoff i od reszty jego przyjaciół lepiej trzymać się z
daleka. - Powiedziała cicho Finn.
-Coś
nie tak z nim? - Zapytała ponownie, ale poznanie odpowiedzi uniemożliwił
jej dzwonek lekcyjny. Czekał ją jeszcze Hiszpański oraz
Psychologia i Socjologia.
Po
lekcjach pożegnała się z Clarissą i prawie od razu podążyła do
swojej szafki. Podpatrzyła że większość uczniów zostawia
mundurki w szafkach, tylko niektórzy przekładają je przez ramię i
kierują się ku wyjściu.
Uznała
że jest zadowalająca czysty i powiesiła go na satynowymi
wieszaczku. Naciągnęła czarną ramoneskę na ramiona, wyciągnęła
kluczyk z zamka i podążyła ku wyjściu.
Część
uczniów porozchodziła się na zajęcia dodatkowe, na które Angel
miała miesiąca aby się zapisać. Obowiązkowo co najmniej trzy
tygodniowo. Co to za szkoła? Czy naprawdę chcieli ją wykończyć?
Czym
bliżej wyjścia, tym frustracja narastała w niej coraz bardziej.
Cały dzień kryła w sobie emocje. Wściekłość na rodziców za
przeprowadzkę i za to że każą jej się tu uczyć. Za Clarissę i
za tą jej bezinteresowną pomoc. Po co to robiła? Angel nie
potrzebowała pomocy, ani przyjaciół. Była też wściekła na
Setha, za to że uznał ją za chorą psychicznię dziewczynę, która
lubiła dreszczyk adrenaliny w złym tego słowa znaczeniu. Ale największą wściekłość,
który po chwili przeistoczył się w zalążek depresji, wywołał
widok który ujrzała, kiedy wychodziła ze szkoły. Cały smętny i
wyidealizowany krajobraz krył się obecnie za kurtyną grubych
kropel zimnego deszczu.
Cóż,
w Irlandii także często padało, ale do cholery, deszcze trwały
tam maksimum pół godziny! Od razu potem trzeba było prędko
zaopatrzyć się w okulary przeciw słoneczne i napawać zapachem
świeżej trawy.
Ale
Londyn to co innego. Tu mogło padać godzinami, dniami a nawet
tygodniami.
Angel
postanowiła chociaż spróbować przeczekać ulewę. Wiedziała że
miała na to nikłe szanse, chyba że decydowała się spać w
szkole, ale zawsze warto próbować, prawda?
Ochłonęła
chwilę i postanowiła że przejdzie się do biblioteki po lekturę
którą musi nadrobić u Pana Conata.
Wspięła
się po marmurowych schodach na trzecie piętro. Nie wchodziła do
środka, jedynie Clarissa napomknęła że za ogromnymi mosiężnymi
drzwiami znajduję się zbiór ksiąg należących do Lycaons Private
School.
Drzwi
otworzyły się z zadziwiającą łatwością. Po zobaczeniu
pomieszczenia, Angel opadła szczęką. Biblioteką nazywano tutaj
ogromną aulę z kilkunastoma ogromnymi półkami opierającymi
się o lewą ścianę i korytarzem mniejszych, lecz bardziej
zdobionych półeczek na równoległej ścianie. Nad półkami
widniały ozdobne tabliczki z sektorami od A do Z.
Ściany
były białe i pełne przepychu. Na równoległej ścianie do wejścia
znajdowały się trzy ogromne złote okna, oddzielone od siebie
pozłacanymi filarami. Pomieszczenie było także świetnie
oświetlone.
Pod
oknami znajdowało się kilka stolików, z tego co widziała, każdy
wyposażony był w globus, ryzę papieru i zestaw piór. Jeden z
czterech stolików, zajęty był przez piątkę postaci pochylonych
nad czymś.
Zauważyła
że w pobliżu grupki znajduje się biurko, za którym zasiadała
stosunkowo młoda kobieta jak na pracownika tej oświaty.
Angel
podeszła do niej i chrząknęła cicho. Około trzydziestoletnia
bibliotekarka podniosła wzrok.
-Słucham?
- Napis na jej plakietce głosił „Margharett Way”.
-Chciałam
wypożyczyć... - Zaczęła grzebać nerwowo w torbie. Tytuł
książki kompletnie wyleciał jej z głowy.
-Och,
chwileczkę. Jesteś Angel O'Connel, prawda? - Zapytała kobieta i
poprawiła okrągłe okulary na nosie. Świetnie. Czy naprawdę
każdy ją tu zna?
-Tak
się składa. - Powiedziała podejrzliwie.
-Profesor
Conat uprzedził mnie że pewnie będziesz chciała wypożyczyć
Satyrykon,
nie mylę się?
-Nie.
- Powiedziała zdziwiona dziewczyna.
-To
poczekaj tu chwileczkę, a ja zaraz przyniosę ci książkę. Wpisz
się tylko na listę. - Kobieta podała jej śnieżnobiałą
podkładkę i złoty długopis.
-Po
co? - Angel chwyciła jednak to, co podała jej bibliotekarka.
-Książek
z tej biblioteki nie wypożyczamy do domu, moja droga. Są za cenne.

Już
miała odłożyć podkładkę kiedy jedno imię na liście
przyciągnęło jej uwagę.
Seth
Cardoff.
Poczuła
mrowienie na karku. Zerknęła kątem oka na grupę siedzącą przy
jednym ze stolików. Ze zdziwieniem stwierdziła że rozpoznaje
Ophelię siedzącą na jednym krześle razem z... Sethem. Koło nich
nachylała się Blanca, a po przeciwległej stronie stolika siedziało
dwóch chłopaków których Angel nie rozpoznawała. Cała grupa
wpatrywała się w ciszy w coś na środku stolika. Dopiero po chwili
dziewczyna zdała sobie sprawę że to szachy! Seth poruszył powoli
ręką i przesunął jedną z figur do przodu. Angel zauważyła że
brunet widocznie mierzący się z nim, zaciska szczękę. Seth jedynie
uśmiechał się zawadiacko patrząc na obu chłopaków.
Angel
przełknęła głośno ślinę.
-Proszę.
- Prawie podskoczyła kiedy Margharett włożyła w jej dłoń książkę.
-Dziękuję.
- Wydukała.
-Możesz
usiąść przy jednym ze stolików, a jeżeli chciałabyś więcej
prywatności, pomiędzy sektorami jest kilka biurek. - Angel skinęła
głową, choć Margharett tego nie zauważyła pogrążona w
wypisywaniu kart bibliotecznych.
Angel
przełknęła ślinę. Teraz czekała ją szybka decyzja. Zniknąć
pomiędzy regałami i nie zobaczyć nic, czy usiąść przy stoliku,
mając widoczność na grupkę, mimo tego że pewnie nawet nie
spojrzy na książkę.
Chwileczkę,
czemu jej tak właściwie zależało żeby oglądać to grę? Angel,
obudź się! To szachy! Najnudniejsza gra w historii ludzkości!
Dziewczyna
drgnęła i poruszona impulsem przeszła po wypastowanych panelach
przez środek biblioteki aż do regałów, co wydawało jej się
wiecznością. Weszła pomiędzy dwa regały i zaciągnęła się
powietrzem. Zirytował ją fakt że nie poczuła charakterystycznego
zapachu pogniłych stron i zakurzonych okładek. Wzdrygnęła się i
usiadła przy brązowym prostym biurku. Przejechała po lakierowanej
powierzchni. W innych szkołach, cały blat byłby pewnie cały
poorany od wulgarnych napisów oraz wyznań miłosnych.
Wzięła
kartkę papieru i ciężki długopis do ręki. Otworzyła
książkę pachnącą nowością i zaczęła czytać. Kilka sekund
później zatopiła się w awanturniczej historii przeklętego
Enkolpiusza*.
*ENKOLPIUSZ - bohater Satyrykonu Gajuszza Petroniusza, na którym ciąży klątwa Priapa, na skutek świętokradztwa. Wyrusza w podróż do Marsylii, cel nieznany ponieważ tego fragment nie uchował się do dzisiejszych czasów. Bohater ma wiele niezwykłych przygód jak np. spotkanie z wilkołakiem.
Świetny rozdział, przyjemnie się czytało. Znalazłem parę literówek, ale się tak nie rzucają w oczy. Masz naprawdę talent do opowiadań i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńLiterówki spowodowane są tym, że piszę na szybko, często nawet nie czytając drugi raz tekstu, wiem, wiem, nie powinnam tak robić ;D
UsuńI bardzo dziękuję!
Masz wspaniały dar, którego ci szczerze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńSama piszę blog z wierszami, ale jakoś nie za dobrze idzie.
Może dlatego, że nikt nie czyta.
Wracając do ciebie niemogę się doczekać rozdziału nr.3, jest szansa, że będzie przed sobotą?
Pozdrawiam, SJPW
Dar? Niee, to zwykłe hobby ;D
UsuńI wiem jak to boli jak nie docenia się twojej pracy, a przeczytałam twoje wiersze i bardzo mi się podobają!
Czy przed sobotą? Hm, postaram się!
Ten rozdzial jest rownie swietny jak poprzedni a zdjecia sa wprost idealnie dobrane ide do 3 rozdzialu ;*
OdpowiedzUsuń