piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział XVI "Nieskrępowana euforia nieograniczanym ruchem"

   Angel otworzyła oczy i rozejrzała się uważnie. Poczuła ukucie zimna i zamrugała, starając się wyostrzyć rozmyte kontury. Po chwili zdała sobie sprawę, że jest to niemożliwe. Nie przez jej wadę wzroku, a mgłę która zasnuwała wszystko wokół. Mimowolnie zacisnęła pięści, co poskutkowało głośnym pluskiem.
- Ugh. - wystękała i podniosła rękę do twarzy. Po tym ruchu zdała sobie sprawę, że leży na błotnistym, nie za miło pachnącym runie. Momentalnie podniosła się w górę i otarła ręce o potargane jeansy. Zaklęła siarczyście i poklepała kieszenie w poszukiwaniu komórki. Wyjęła i wybrała numer.

***

- Skąd wiedziałaś, gdzie jestem? - zapytała rozczesując kołtuny na swojej głowie.
- W Londynie jest tylko jeden taki las. - odparła Sophia manewrując kierownicą. Kiedy tylko Angel napomknęła jej, że znajduje się wśród drzew, Sophia piętnaście minut później znalazła się pod szkolnym lasem. Zabroniła Angel wsiadać w takim stanie do jej ukochanego samochodu, więc dziewczyna musiała ubrać na siebie za duże  o kilka rozmiarów ciuchy jej babci, które dziewczyna odebrała z pralni.
   Sophia zatrzymała się przed domem Angel. Dziewczyna wydusiła podziękowania i odprowadzana dźwiękiem odjeżdżającego samochodu, wspięła się na klatkę schodową. Weszła do mieszkania i jak najciszej zatrzasnęła drzwi. Rodzice krzątali się po kuchni przy głośno włączonym radiu, więc niezauważona przemknęła do pokoju. Dostanie niemałe kazanie, ale nie teraz. Teraz nie ma na to siły.
   Zrzuciła z siebie ubranie i owinęła ciepłym szlafrokiem, po czym opadła na łóżko. Słodki sen miał już nadejść, kiedy jej telefon zapikał sygnalizując nową wiadomość. Sięgnęła po niego z jękiem i odczytała.

From: Wyatt
Przepraszam za wczoraj. Mozemy spotkac się i pogadac? Przyjde po cb jutro po szkole xxx

***

- Heej, co dzisiaj robisz? - zapytała Angel jak najbardziej przyjaznym głosem.
- Um, hej Angie. Wybieram się z ee... całą paczką do kina. - odparła zakłopotanym głosem Clarissa. Angel oczami wyobraźni widziała jej zdziwioną minę. - Może chcesz się przejść z nami? - dodała szybko.
- Jasne, chętnie. Dawno się nie widzieliśmy. - To była prawda. Angel ostatnimi czasami była zbyt zajęta uganianiem się po lesie i próbami odczepienia od siebie Seth'a, a mało czasu poświęcała swoim "zwyczajnym" przyjaciołom. Cóż, może Sophia nie całkiem się do nich zaliczała, ale Angel jeszcze nie do końca przyjęła to do wiadomości.
- No tak. - Clarissa zaśmiała się nerwowo. - To do zobaczenia? Za dwie godziny przed kinem, tym koło centrum?
- Jasne, będę. - nacisnęła czerwoną słuchawkę i odetchnęła głęboko. Przyda jej się normalny dzień.

***

- Hej, Finn - rzuciła Angel - Jak ci mija weekend?
   Dziewczyna rzuciła jej pełne niepewności spojrzenie. Czyżby Clarissa nie poinformowała reszty o przybyciu dziewczyny?
- Okej. - odparła i wróciła do przeszukiwania swojej torby w bliżej nieokreślonym celu.
- Fajnie - wymamrotała i wcisnęła ręce do kieszeni.
- Kogo my tu mamy? Angel O'Connel, nie wierzę. - Odwróciła się na pięcie i zobaczyła idącego w ich stronę, jak zwykle uśmiechniętego od ucha do ucha, Theo.
- Cześć. - Uśmiechnęła się jak najszerzej potrafiła. Chłopak uścisnął ją przyjaźnie.
- Gdzie reszta? - zapytał i wcisnął ręce do kieszeni.
- Clar się spóźni, a Sophia gada przez telefon. - Finn wskazała na róg pomieszczenia. Faktycznie stała tam ciemnoskóra, która najwidoczniej wykłócała się z kimś, ponieważ gestykulowała żywo rękami. Angel zmarszczyła brwi i wpadła na pewien pomysł.
   Fuknęła na swoją głupotę, lecz coś jej kazało spróbować...
   Skupiła się na ruchu warg dziewczyny.
- ... myślałeś, że cię posłucha?! - chwila przerwy. - Mnie w to nawet nie mieszaj! Nie jestem twoją dziewczynką na posyłki...
- Angie? - Dziewczyna odwróciła się na pięcie.
- Hm?
- Zbieramy fundusze. - powiedziała niepewnym głosem Clarissa. Och, skąd ona się tu wzięła? Angel sięgnęła do swojej torebki i wyjęła z niej portmonetkę. Dorzuciła się do kupki pieniędzy i ponownie zamyśliła.
- Idę po popcorn. Idzie ktoś ze mną? - Zapytała Sophia naturalnym tonem, chowając telefon do kieszeni jeansów. Angel usilnie próbowała wyczytać coś z jej twarzy. Cokolwiek. Gniew, strach. Nic. Jedynie opanowanie i charakterystyczna dla dziewczyny nonszalancja.
- Ja pójdę. - odparła Angel z westchnieniem i podążyła za Sophią.

***

- Przyznawać się, psychole! Kto wpadł na genialny pomysł, żeby pójść na ten chory film?! - zapytała Angel łapiąc się za brzuch i hamując wymioty.
- To klasyka japońskiego horroru! - zaczął bronić się Theo.
- Zawsze twierdziłam, że Japończycy są nienormalni. - Zachichotała Clarissa, a razem z nią cała paczka.
- To co, Sturbucks? - pyta Sophia wyrzucając pusty kubełek po popcornie. Angel z przerażeniem zerka na wyświetlacz telefonu. Dziesięć nieodebranych połączeń od taty.
- Sorka, ale jeżeli za piętnaście minut nie będzie mnie w domu, tata dzwoni po gliny. - powiedziała ukazując im smartfona. Wszyscy posłali jej współczujące spojrzenia.
- Może cię odprowadzimy? Robi się już ciemno. - zaproponowana zmartwionym głosem Finn.
- Nieee, idźcie. Poradzę sobie. - Posłała im uśmiech i pożegnała się z każdym z osobna.
   Rozejrzała się. Ulice były opustoszałe. Mogła zapomnieć o taksówce. Wybrała numer taty, aby chociaż trochę go uspokoić. Zdziwiła się, kiedy po pierwszym sygnale włączyła się automatyczna sekretarka.
- Czeeeść tatooo... Byłam w kinie, dlatego miałam wyłączony telefon. Tak, wiem, wiem, powinnam wam powiedzieć. Wezmę na siebie twoje dyżury mycia naczyń, ale nie mów nic mamie, co? Kocham cię. - rozłączyła się. Delikatny podmuch zimnego powietrza połaskotał ją w policzki. Angel idąc przed siebie zwróciła uwagę na ciepło miasta, woń drzew, ziemi i ludzi, zadowolonych, że wreszcie mogą wrócić do domu.
   Ruszyła truchtem, regularnie przebierając nogami, jak to miała w zwyczaju na wf-ie, żeby jak najmniej się zmęczyć. Piersi nieprzyjemnie podskakiwały w nieodpowiednim staniku.
   Sekundę później jej kroki stały się dłuższe i sprężyste. Pomknęła przed siebie.
   Biegła i - co dziwne - sprawiało jej to niemałą przyjemność. Nie musiała myśleć czy dobrze porusza rękami i czy stawia stopy prawidłowo. Jakby jej ciało samo wiedziało co robić. Pędziła, czując pod podeszwami trampek drobne kamyczki i brukowe cegiełki. Kiedy kroki były za krótkie, skakała.
   Przeskakiwała nad hydrantami, małymi krzaczkami, koszami na śmieci.
   Przebiegła przez jezdnię i wskoczyła na maskę jakiegoś starego forda, blokującego przejście na pasach. Roześmiała się głośno, słysząc wycie alarmu.
   Było w tym szaleńczym biegu coś więcej niż potężny zastrzyk adrenaliny. Angel czuła, że sprawia jej to olbrzymią radość, takie doświadczanie energii. Nieskrępowana euforia nieograniczanym ruchem.
   Przeskoczyła przez niski płotek, przekonana, że tędy szybciej dotrze  do domu. Mimo, że księżyc chował się pod warstwą chmur, a nigdzie nie było latarni, bez problemu udawało jej się omijać roztłuczone szkło, ogrodowe krasnale i inne wszelakie przeszkody.
   Raz! - wskoczyła na parkomat i odbijając się, lekko opadła na beton, ani na chwilę nie przerywając biegu. Dwa! - przeskoczyła przez kubeł, który okazał się wyższy, niż jej się wydawało. Tylnymi nogami musiała podeprzeć się, aby nie ześlizgnąć stóp i uderzyć całą powierzchnią ciała o asfalt. To jednak tylko zwiększyło siłę odbicia. Wylądowała z gracją godną zawodowego sportowca... tyle, że na czworakach, jak zwierzę.
   Trzy! - po ułamku sekundy, skoczyła na garaż sąsiedniego domu...
   ... i poczuła silne ukucie w lewej nodze. Coś rozerwało jej skórę. Rzuciła się do przodu i wylądowała na chodniku. Chwilę turlała się wzdłuż krawężnika, aby po chwili spojrzeć w dół i dostrzec strużkę krwi ściekającą po skórze, oraz srebrną rękojeść, która wbiła jej się w nogę. Pociągnęła za nią, ukazując metalowy sztylecik. Przygryzła wargę z bólu.
   Przyjrzała mu się w świetle księżyca.
   Nie był zbyt gruby czy długi. Miał za zadanie jedynie przerwać jej bieg.
   Do jej uszu dobiegł ledwo słyszalny świst. Momentalnie schyliła się i przycisnęła policzek do zimnego chodnika. Gdyby miała uszy, położyłaby je po sobie.
   Kolejny sztylet przeleciał koło jej ciała i wbił się w oponę samochodu zaparkowanego zaraz koło niej. Usłyszała syk powoli uciekającego powietrza.
- Zadziwiająca szybkość, młoda krwio. - dobiegł ją głos.

_________________________________
Wracać? :)

5 komentarzy:

  1. Wspaniały post. Brakowało mi twojego pisania :)
    Nominuję twój blog do The Versatile Blogger Award !!!
    szczegóły tu >> http://sjpw-pisarka.blogspot.com/2013/06/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście że wracać!!! Rozdział ciekawy. Współczuje Angel jednak alfa ją dopadnie ;/. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że masz wracać. Głupie pytania zadajesz ;)
    Rozdział może nie był tym na co cię stać, ale zainteresował mnie i już nie mogę się doczekać co dalej :D Jedno ale: Co tak krótko?! Liczyłam, że po takiej nieobecności dasz nam nacieszyć się twoim powrotem trochę dłużej :( Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie duuuużo dłuższy ^^ I możesz trochę bardziej się rozpisywać na temat uczuć wewnętrznych bohaterki :D :D

    Miłego pisania :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity .. opłacało sie czekać ... oczywiście że masz wracać ..już czekam nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Z góry przepraszam że teraz dopiero komentuję, lecz niestety pewne problemy przeszkodziły mi w czytaniu i nadrabiam to dopiero teraz. Cóż, w końcu dziewczyna miała prawie normalny dzień. Cieszę się że w końcu w miarę poradziła sobie z tym jednak ostatnie linijki ukazały u mnie przerażenie. Kto to jest i czego chce? Ach, czekam na następny rozdział. Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń